niedziela, 1 września 2013

Generation Kill

Na to, co teraz dzieje się na Bliskim Wschodzie nie ma jakichkolwiek racjonalnych wytłumaczeń i nie jestem w stanie powiedzieć o co właściwie chodzi. Opowiadanie się po którejś stronie w sprawie Syrii, też przekracza możliwości mojego rozumowania. Broń chemiczna? Srsly? I niby dlaczego Amerykanie mają decydujący głos?

Żyjemy w kraju gdzie największym zagrożeniem jest chyba kryzys i polityka. Nie grożą nam żadne ataki, bo żaden z krajów świata nie bierze nas na poważnie. 
USA to jednak inna sprawa. Oni lubują się w recytowaniu Deklaracji Niepodległości, śpiewaniu hymnów i wieszaniu flagi narodowej przed domem. USA przechodzi kryzys ekonomiczny, inwazję grubych ludzi i karierę Miley Cyrus. Jednak wątpię by coś oprócz tego im realnie zagrażało. Oni jednak myślą inaczej, dlatego jak samoloty uderzyły w World Trade Center wypowiedzieli wojnę terroryzmowi i postanowili rozwalić pół Wschodu w poszukiwaniu kilku skurczysynów mających czelność decydować o losie ludzkim. Chwalebne, ale już krótko po tym zaczęto się zastanawiać czy nie ma to jakiegoś drugiego dna, bo przypadkowo tereny na których toczy się wojna są obfite w ropę. W każdym razie od dawna rząd USA rozsyła swoich ludzi po świeci i pokazuje jaki to jest wielki i potężny. 

Dość przypadkowo, nie zważając na to co dzieje się obecnie w Syrii, trafiłam na serial , który pokazuje to co działo się w 2003 roku w Iraku, kiedy to wojska amerykańskie i brytyjskie wkraczają do tego kraju by pozbyć się Sadama.


Generation Kill to 7-odcinkowy serial produkcji HBO na podstawie książki Evana Wrighta, który towarzyszył elitarnemu i specjalnie przeszkolonemu Pierwszemu Batalionowi Zwiadowczemu Korpusu Piechoty Morskiej, który miał za zadanie wprowadzić amerykańską armię do Iraku. Serial ukazuje 40 dni od momentu stacjonowania batalionu w Kuwejcie, aż po przekroczenie granic Bagdadu. 

Wydawać się może, że HBO stworzyło kolejny, piękny obrazek wspaniałej amerykańskiej armii, która niesie pokój. Cóż, nic bardziej mylnego. Generation Kill już od samego początku obdziera tę całą wojnę ze sztucznego napuszenia i patriotyzmu. Ukazuje współczesny wymiar wojny. Zamiast powiewającej flagi i śpiewania hymnu, mamy paczki Skittlesów, Pizza Hut i śpiewane przez żołnierzy piosenki Avril Lavinge. Koniec z pokazywaniem tej wojny jako czegoś, co ma uchronić amerykański naród przed atakami ze Wschodu. Serial trochę tę wojnę wyśmiewa i pokazuje jak bardzo te 'ideały' głoszone przez władze żołnierze mają gdzieś. Dowodem jest scena w której otrzymują oni listy od dzieci dziękujących za poświęcenie. Serial też pokazuje nieudolność władz, zamiatanie wszystkiego pod dywan, braki w wyposażeniu. Jest to też przekrój żołnierzy, w którym nie zabrakło wszędzie widzącego zagrożenie kapitana, kaprala, który przyjechał tu tylko po to by postrzelać, innego, który chce sprzedać film dla Foxa. 

Oglądając ten serial od razu nasuwa mi się wypowiedz Jacka Braciaka na temat filmu, z tym, że to co tu jest pokazane nie jest genialnym zabiegiem, a prawdą, którą trzeba poznać.

Dodając do tego spory budżet, markę HBO, świetną obsadę, kapitalne dialogi i fakt, że jest tylko 7 godzinnych odcinków, to wychodzi nam rewelacyjny serial, który mogę polecić każdemu.


Drogie panie, myślicie, że to nie dla was? Cóż dodam od siebie, że jest na kim oko zawiesić, więc każdy znajdzie coś dla siebie :)

3 komentarze:

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia