wtorek, 19 lutego 2013

Skazani na Shawshank

Czy zachowanie nadziej w obliczu całkowitego upadku jest możliwe? Czy człowiek odcięty od świata może do niego wrócić po bardzo długiej izolacji? Jakie są mechanizmy przystosowywania się do życia w zamknięciu? W miejscu gdzie istnieją inne prawo, kodeksy, gdzie władzę ma ten kto ma wypastowane buty? Czy można zachować spokój, myśleć trzeźwo gdy jest się poniżanym, traktowanym jak niewolnik, wykorzystywanym, lekceważonym?
Na te i wydaje mi się wiele innych, trudnych pytań znajdziemy odpowiedź w "Skazanych na Shawshak".



Mam pewien problem. Gdy wchodzę do biblioteki nie mogę wyjść z pustymi rękami. Na moment w którym będę mogła przeczytać książkę czekałam miesiąc. Książka Kinga wpadła mi w ręce dość przypadkowo i muszę przyznać, że ją pochłonęłam. Może to ona pochłonęła mnie. To tylko kilkadziesiąt stron, ale zawierających tak ogromną liczbę informacji, że nasycenie treścią odczuwa się jak po lekturze czegoś większego pokroju.

Na wstępie powiedzmy sobie szczerze- nie jest to jakaś literatura z wysokiej półki. Szukałam i nie znalazłam tego na liście "100 książek  które muszę przeczytać przed śmiercią". Dlaczego wiec ta historia stała się światowym bestsellerem, a film uważa się za arcydzieło?
King napisał książkę w taki sposób, że zastanawiasz się, nie tyle co się stanie na końcu, ale co wydarzy się   już w następnym zdaniu. Prowadzi opowieść w ciekawy, nie wiem czy nowatorski, ale interesujący sposób. Metoda jaką się posłużył przyciąga, nie nuży, nie pozwala na zatrzymanie się.

Głównym motywem historii są losy niesłusznie skazanego na dożywocie za podwójne morderstwo Andy'ego Dufreshe. King ukazuje nam sposób funkcjonowania więzienia Shawshank w którym żądzą nieraz okrutne prawa, więzienia o zaostrzonym rygorze. Na porządku dziennym są brutalność, przemoc i gwałt.

Świadkiem opisywanych wydarzeń i jednocześnie narratorem opowieści o losach Andy'ego jest inny więzień- Rudy- "człowiek który może załatwić niemal wszystko". Jego opowiadanie o pobycie Andy'ego w więzieniu charakteryzuje sugestywność opisywanych przeżyć i realistyczny sposób ukazania więziennej rzeczywistości. 

Sposób prowadzenia narracji to jeden z najważniejszych elementów książki  Prowadzona tak jakbyśmy siedzieli ramię w ramię z Rudym i słuchali jego opowieści. W pewnym momencie nawet możemy dojść do wniosku, że cała historia jest właśnie o nim. Jest to zabieg prowadzony w sposób niezwykle przemyślany, umiejętny i  powiem szczerze jestem pod wrażeniem łatwości z jaką King (chcąc nie chcąc) pisząc, staje się Rudym. Nikt lepiej nie opowiedziałby nam historii więźnia niż drugi wiezień  Możemy wniknąć w ich psychikę, poznać ich mentalność, motywy i stanąć po drugiej stronie- co wydaje się wręcz fascynujące.

Nie sięgnęłabym jednak po książkę gdyby nie film.

Skazani na Shawshank/ The Shawshank Redemption (1994)
(wg. filmwebu w 89% to mój typ)



Film uważany za arcydzieło kinematografii. Nie wiem jednak czy arcydziełem jest. Uważam jednak, że jest to bardzo dobra ekranizacja. Niezwykle zgodna z pierwowzorem. Zrobiona bardzo umiejętnie i przemyślanie. Wciągająca i trzymająca w napięciu. Trochę szokująca. Równie brutalna jak książka. Do tego zrobiona trochę po amerykańsku, ale z zachowaniem umiaru i spokoju. Brawa dla obsady, która wypadła perfekcyjnie. Morgan Freeman (ze swoim nazwiskiem bez obawy może grać więźniów), który moim skromnym zdaniem jest jednym z najlepszych, amerykańskich aktorów ani na moment nie zawiódł mnie, a wręcz wprowadził w postać Rudego pewną dozę człowieczeństwa i realności której nie złapałam czytając książkę. (Muszę na marginesie dodać, że uwielbiam jego akcent i chyabzacznę oglądać ten program na Discovey który prowadzi) Cała grupa drugoplanowych więźniów była świetna, zresztą każdy spisał się bardzo dobrze. Najwięcej zastrzeżeń mam chyba do Tima Robbinsa- no może nie do niego samego, jako aktora, ale zawsze sobie człowiek coś inaczej wyobrażał. Andy w mojej wyobraźni kształtował się inaczej, jednak nie mogę odmówić Robbinsowi talentu do wzruszania i zaskakiwania widza.

Trochę skromnie wyrażam się o filmie i nie uważam go za arcydzieło bo wydaje mi się, że popełniłam pewien błąd. O ile zawsze uważałam, że to książkę powinno się najpierw przeczytać, o tyle myślę, że film będzie się bardziej podobał tym którzy książki nie znają. To zbyt dokładna ekranizacja by móc kogoś zaskoczyć.
Książka jest jak puzzle składające się z 1000 kawałków, z czego jeden to właśnie film. W stosunku do dzieła Kinga stanowi on tylko obrazek, możliwość zobaczenia akcji, postaci. Po przeczytaniu książki znasz każdy kolejny ruch bohatera- wiesz gdzie on pójdzie, co zrobi, co stanie się za sekundę. Czasami, minie to aż nużyło, przez co film nie wbił mnie w fotel, nie zachwycił mnie aż tak jak tych wszystkich którzy stawiają go na pierwszych miejscach w rankingach.

Dlatego, do tych wszystkich którzy nie widzieli i nie czytali, a ufają mi choć trochę, kieruję te słowa: obejrzyjcie, przeczytajcie. Z książki dowiecie się trochę więcej, poznacie kilka dodatkowych wątków i wcale nie będziecie żałować, że już znacie tę historię. Książka będzie tym dodatkowym elementem, a film was nie zawiedzie.

Niemniej jednak "Skazani na Shawshank" gorąco polecam w każdej formie.




1 komentarz:

  1. Hm. W ramach jak czytałam pierwszą część (o książce), mój utorrent już ładował audiobooka i ebooka - zdecydowanie przeczytam, jak tylko skończę trzy inne książki, które aktualnie czytam (haha). Ha, ale druga część trochę mnie zastanowiła. Oglądałam kiedyś ten film. Pamiętam jak przez mgłę - niedokładnie, fragmentami, nic konkretnego tak na dobrą sprawę. Ale naaaah, i tak przeczytam bez oglądania - zobaczę czy i ile mi się rozjaśni od czytania ;)

    Ale to w sumie ciekawe co piszesz - fakt, choć często zastanawia mnie ile zyskałyby niketóre filmy gdybym nie znała książki - i tak jestem za czytaniem najpierw. Ale może to też dlatego, że ostatnio popełniłam jeden z moich największych filmowych błędów - ale o tym będzie post za kilka dni ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia