Tak to znowu ja. Czuję się tak jakbym zaniedbała tego bloga całkowicie i pozwoliła na jego swobodne obumieranie, ponieważ dawno,bardzo dawno nic nie pisałam, a ostatnia recenzja pojawiła się całą wieczność temu. Niestety, ale w sumie na szczęście, byłam całkowicie pochłonięta kończeniem moich dwóch prac magisterskich - tak pisałam dwie na raz, dlatego możecie sobie wyobrazić jak wyglądało moje życie. Ostatni miesiąc był wyjątkowo ciężki, ale wracam do porządku. Wczoraj obroniłam pracę nr 1.
I tak, chwalę się tym na około, ale o egzystencji będzie kiedy indziej.
Dziś cieszę się, że pierwsza notka po mojej nieobecności to recenzja. I dodatkowo mam dla was krótką informację, która może wydać się całkiem atrakcyjna, więc zachęcam do czytania.
Projekt "Rosie" Graeme Simons
Jak pisałam już wcześnie, szufladkowanie książek jest zarówno pomocne ale i problematyczne. Szczególnie w kwestii wieku. Na ogół jest jednak tak, że o ile etykietki czasami powinny się pojawiać, to wiele zależy od naszych prywatnych upodobań. I tak Projekt "Rosie" mimo, że raczej "literaturą młodzieżową" nie jest, może się spodobać każdemu.