Ostatni post odnośnie tegorocznej edycji festiwalu. Ostatnie recenzje i ostatnie rekomendacje. Krótkie podsumowanie i parę wspomnień. Wszystko to czym warto się podzielić i skomentować.
I znów tytuł=link.
Film w gwiazdorskiej obsadzie (Ryan Gosling, Eva Mendes, Bradley Cooper) który tym właśnie wyróżniał się spośród innych festiwalowych propozycji. Bardzo ciekawa produkcja, która nie raz budzi zaskoczenie. (w pewnym momencie siedziałam nawet z rozdziawioną buzią). Interesujący scenariusz, dobrzy aktorzy i nic na siłę. Ogólnie bardzo pozytywnie.
Dokument, który w bardzo plastyczny i przytłaczający sposób pokazuje upadek miasta, które miało być potęgą. Wiedziałam czego mogę się spodziewać i nie zawiodłam się. Film uzmysławia nam katastrofalne oblicze kryzysu tak dobitnie, że po seansie zaczynasz zastanawiać się nad własną przyszłością.
Produkcja która była o niczym, nudna i dziwna. Jednak z drugiej strony bardzo realistycznie ukazuje ona monotonie życzia ludzkiego i taką prawdziwość, której normalnie nie widzimy na ekranie. Bez kataklizmów, zwrotów akcji i wybuchów. Zadziwiająco zwyczajna, przeciętna niemiecka produkcja.
Film który niezwykle miło mnie zaskoczył. Zabawny, niedłużący się, zaskakujący. W rolach głównych dwóch świetnych aktorów: Al Pacino i Christopher Walken, którzy zaskakująco tryskają energią i poczuciem humoru grając dwóch podstarzałych gangsterów. Nie boją się żartować z wieku, schorzeń i samych siebie. Świetny film na poprawę nastroju z epizodyczna rolą Weroniki Rosati :)
Ok. Ten film to jedno WTF?! Siedząc w kinie kompletnie nie łapałam fabuły, chciałam wyjść, ale to co działo się na ekranie powodowało u mnie skurcz mięśni i wprost nie mogłam się doczekać odkrycia jak to wszystko się potoczy. Eksperymentalny, innowacyjny i bardzo oryginalny. Myślałam nawet, że może wygrać Konkurs Główny i chyba by mnie to nie zdziwiło. Ja osobiście chyba niczego podobnego nie widziałam.
Piękny polski film o trzech mężczyznach, trzech pokoleniach i wzajemnych relacjach. Film o miłości i wsparciu. Niezwykła muzyka, bardzo dobre zdjęcia i świetna obsada. Nie brak dobrego humoru, ale również momentów, w których łza się w oku zakręci. Po prostu świetne wyważenie.
W zasadzie nie mam dużo do powiedzenia. Według mnie to po prostu dobry film, dobrze zagrany i ładnie opakowany. Jednak nic zaskakującego i wyróżniającego się. Warto zobaczyć, ot tak dla przyjemności.
Kolejny film z doborową obsadą opowiadający o kryzysie ekonomicznym, który w wyjątkowy sposób dotknął Stany Zjednoczone. Film ten w podobny sposób jak Detropia pokazuje potworne oblicze kryzysu, jednak w większym stopniu ukazuje tragedię tych co mieli wszystko i nagle nie posiadają nic. Ignorowałam ten problem, bo sama go tak nie odczuwam, ale ten film pokazuje, że nawet ci co wożą się Porsche i grają w golfa w jednej chwili spadają na dno i nie mogą się od niego odbić. "W Firmie" to taka produkcja, która łączy w sobie elementy komercyjne, ale nie jest nachalna, a prosta i dosadna. Bardzo dobra.
A teraz czas na małe podsumowanie tego co działo się w ostatnich 10 dniach. Widziałam 20 filmów, spędziłam na seansach 1944 minuty = 32h 40min. Niemal nie ściągałam koszulki wolontariusza. Skasowałam setki biletów i widziałam fantastycznych ludzi. John Rhys-Davies skradł moje serce bezpośredniością i kunsztem aktorskim, a ja wykradłam od niego jeden mały podpis. Josh Hartnett okazał się zwyczajnym facetem bez zbędnego gwiazdorzenia.
Co do wyników konkursów. Konkurs Główny to wielkie zaskoczenie. Cieszę się oczywiście, że zwyciężył polski film ("Obława"), ale były według mnie lepsze. Konkurs Polskich Film Fabularnych to natomiast kpina i niedorzeczność. Może nie powinnam tego pisać, bo ktoś z Offa to przeczyta i nie dostanę się za rok, ale zwycięstwo "Baby Blues" to chyba błąd, albo jury oglądało inny film. Nie wiem jak mogło to COŚ wygrać z "Imagine" lub "Mój rower" albo z podobno bardzo dobrymi "Miłością" i "Dziewczyną z szafy". Cieszy mnie jednak fakt, że nie docenili największej porażki czyli "Nieulotne"- to zawsze jakaś pociecha.
I jeszcze nagrody aktorskie. Najlepszy aktor czyli Tomasz Schuchardt w sumie mnie nie rusza, bo też uważam, że może mu się należało, ale natomiast wybór aktorki jeszcze bardziej mnie dobił, zaskoczył i wkurzył i nie mam siły już więcej żalić się nad tym jak wielka to pomyłka. (o Magdalenie Berus pisałam tu).
To tyle. Mam nadzieję, że za rok również będzie mi dane oglądać te wszystkie, trochę inne produkcje. W każdym razie bawiłam się świetnie, to niezapomniane 10 dni z których nie żałuję ani chwili. Cieszę się jednak, że wreszcie mam czas na obiad i chwilę oddechu i zebranie myśli..
Dzięki, że to czytacie. Przynajmniej tak sądzę. W każdym razie dziękuję każdemu kto tu zagląda i chociaż rzuci okiem. Podwójne dzięki dla tych co zostawiają jakiś znak swojej bytności. Obiecuję, że nie będę pisać tylko o filmach, ale sami widzicie, że w ostatnim czasie nie miałam wyboru. Jeszcze raz dzięki!