Pomyślałam, że czas wrócić do pisania recenzji na blogu,
zwłaszcza, że wreszcie mam na czym. Myślę, że powrót tą książką to najlepsze
wyjście, bo w tym roku żadna książka jeszcze nie przyniosła mi tyle radości.
Trzydzieści kopert
to debiut Ewy Mielczarek i myślę, że powinnam już na początku zaznaczyć, że
znam Ewę osobiście i wiem, że to na pewno miało wpływ na mój odbiór książki, bo bardzo się nią ekscytowałam, ale
moja ocena i każde słowo jakie tu padnie jest w 100% szczere.
Hanna Mika jest
nieudacznikiem.
Nie znosi swojej pracy, dokucza jej samotność, nie zrealizowała żadnego
marzenia.
Nieuchronnie zbliżają się jej trzydzieste urodziny, wiek, o którym myślała, że
już będzie szczęśliwą mężatką, matką i kobietą sukcesu. Rzeczywistość miała
inne plany.
Kiedy w noworocznym prezencie dostaje pudełko z trzydziestoma wyzwaniami do
zrealizowania przed następnymi urodzinami, postanawia zaryzykować.
W kopertach znajduje to, czego nie wiedziała, że szuka: szczęście, spełnienie i
miłość.
Hania nie jest
nieudacznikiem, chociaż sama tak myśli i myślą tak niektóre osoby z jej
otoczenia. Jest inteligentną młodą kobietą, która ma całe życie przed sobą,
jednak to że stanęła w miejscu, nie robi wielkiej kariery, nie ma rodziny, domu
z ogródkiem, w oczach jej samej i społeczeństwa robi z niej kobietę „gorszą”.
Niestety ale takie zaściankowe myślenie jest bardzo powszechne. Z tym się musi zmagać Hania i wiele kobiet w
jej wieku. Ewa podkreśla, że nie jest to powieść autobiograficzna, ale ja
myślę, że jednak jest. Chociaż nie w normalnym sensie tego słowa. Jest to
powieść autobiograficzna dla wielu, znacznie więcej niż się Hani wydaje, ludzi
w podobnym jej wieku. Pokolenie około trzydziestolatków, którzy mieli marzenia,
ale życie potoczyło się inaczej niż zakładali a do tego ich środowisko ciągle
przypomina im gdzie być powinni. Myślę, że ta książka może być autobiograficzna
dla wielu czytelników. Ja sama w Hani widziałam wiele z siebie.
Jednak jedna bardzo cenna rzecz jaką daje nam autorka to
nadzieja a raczej motywacja do działania. Cała książka to taki mocny kop w
tyłek by spełniać marzenia i by zmieniać swoje życie by wyglądało tak jak tego
chcemy. Ewa mówi że „marzenia się nie spełniają, a że się je spełnia”. Czytając
Trzydzieści kopert przede wszystkim chce
się działać. Czekając na kolejną kopertę nie tylko zżera cię ciekawość co tym
razem Hania będzie musiała zrobić, ale zastanawiasz się co by było w twojej
kopercie.
Losy Hani przypominają trochę komedię romantyczną, wiecie: dość prosta fabuła, którą momentami nie trudno przewidzieć. Od początku lubimy
główną bohaterkę, szybko wyrabiamy sobie zdanie o jej przyjaciołach i w pewnym
momencie angażujemy się na tyle by jej kibicować a jakimś określonym kierunku,
który prowadzi nas do zakończenia które da nam sporo satysfakcji. I mogłaby być
to taka lekka, łatwa i przyjemna lektura –standardowo banalna i niewymagająca,
jednak autorka wprowadza coś, co powoduje, że nie jest to tak stereotypowo
komediowo romantyczne. Każda z postaci Ewy jest bardzo prawdziwa. Ich
zachowania mają określone, realne przyczyny i skutki. Bohaterowie naprawdę
reprezentują pokolenie współczesnych trzydziestolatków (tych początkujących),
Ewa pisze o tym co zna.
Jak określić Trzydzieści
kopert w kilku słowach? Ciepła, zabawna i wciągająca. Naprawdę to była tak
przyjemna lektura, że nie mogłam się od niej oderwać. Słowo „ciepły” i „przyjemny”
to najlepsze określenie. Sama lubię ją porównywać do takiej babeczki z kremem
jaką widzicie na okładce. Możecie dodać do tego pyszną kolorową posypkę. I owszem ta słodycz mogłaby być
ciężkostrawna ale nie jest, bo jest dobrze wyważona. Mamy trochę dramatyzmu i smutku,
kilka irytujących postaci – czyli życie.
Nie myślcie, że jest to powieść doskonała. Nikt jeszcze
takiej nie napisał. Hania nie jest doskonała, miejscami bardzo irytuje. Jej
samoumniejszanie swoich umiejętności i jej brak asertywności doprowadzał mnie
do szału momentami. Na szczęście tak samo myśleli jej przyjaciele, którzy
stawiali ją do pionu.
Najwspanialsze w tej książce jest jednak to, że napisała ją
osoba, która nie tylko kocha książki całym sercem ale sama postanowiła działać
i wydaniem tej książki spełniła swoje wielkie marzenia. Tę miłość czuć tu na
każdej stronie i udziela się ona czytelnikowi.
Bardzo się cieszę, że ta ekscytacja którą czułam od samego początku
gdy tylko usłyszałam o książce, okazała się współmierna z jej treścią. Oby na tej jednej ksiażce się nie skończyło!