niedziela, 29 kwietnia 2018

"Harry Potter. Podróż przez historię magii."

Czasami jestem jak pies Pawłowa który na dzwonek ślinił się, bo kojarzyło mu się to z jedzeniem. Ja mam tak z "Harrym Potterem". Nie, nie chodzi o ślinienie, ale wielką ekscytację gdy coś nowego związanego z tą serią się pojawia. To takie uczucie pt. "Harry Potter jest nadal żywy i jest ogromną częścią mojego życia i przygarnę absolutnie wszystko co będzie mi dane". I dziś mam dla Was kolejną, wyjątkową publikację, coś czego w formie drukowanej jeszcze nie było.


 Harry Potter. Podróż przez historię magii to książka historii o magii ale i historii Harry'ego Pottera. Już na pierwszy rzut oka można zauważyć, że to swoiste vademecum każdego fana serii. W jednym miejscu zebrane są wszystkie najważniejsze informacje na temat narodzin najważniejszej książki w historii literatury dziecięcej.

Jak wskazuje tytuł mamy tu do czynienia z historią magii, i to prawdziwą historią magii, której można się doszukać w wielu prawdziwych tekstach kultury, które są tu przytaczane. 
Jest ona pena zdjęć, odwołań do prawdziwych tekstów, przedmiotów w których doszukiwano się magicznych właściwości. 


Książka podzielona jest na rozdziały, każdy poświęcony innemu przedmiotowi nauczanemu w Hogwarcie. Wszystko to podparte jest materiałami źródłowymi, które często były podstawą dla budowania magicznego świata przez Rowling i dowódem na to, że nie wszystko jest wytworem jej wyobraźni. Nie jest to w żadnym wypadku minus. Wręcz przeciwnie, nadaje realizmu jej powieściom i świadczy o wielkim przygotowaniu i odrobionej lekcji. Dla nas jest to też dość cenne źródło informacji, zebrane w jednym miejscu i podane w bardzo atrakcyjny sposób.


Jednak nie tylko te prawdziwe informacje i ciekawostki świadczą o ogromie pracy jaką w swoje powieści włożyła J.K. Książka przepełniona jest notatkami i wręcz skarbami z archiwum autorki. Coś co pewnie jest warte teraz miliony, a co gdy powstało było tylko notatką napisaną na jakiejś niepotrzebnej kartce. 

Dostajemy wgląd w strony pierwszych wersji maszynopisu, notatek i planów Rowling.


 Możemy zobaczyć jak przebiegał proces edytorski niektórych rozdziałów, jak wyglądały na samym początku i jak różnią się od tego co już tak dobrze znamy. 


Nie wszyscy mogą zdawać sobie sprawę jak taki Harry Potter ewoluował, jak się rozwijał.
Mamy wgląd w rękopisy. Można przeczytać fragmenty, pomysły, które nigdy nie trafiły do druku.


Możecie zobaczyć rysunki, które zrobiła sama Rowling, które pokazują chyba najlepiej jak powinny wyglądać bohaterowie, albo jak przynajmniej wyglądali zanim powieść została ukończona.


Przeczytacie ciekawostki o bohaterach, dowiecie się jak w pierwszej wersji miał na imię Dean, że niejaki Pettigrew miał na 4 roku nauczać obrony przed czarną magią. Rzeczy, na które każdy fan serii chętnie zwrócą uwagę.


Książka to pewnie tylko zalążek tego co posiada w swoich zasobach Rowling. To z jaką precyzją i dokładnością budowała ten świat, jak go planowała. Jak na wszystko miała przynajmniej wstępny pomysł już na samym początku. Niektórzy pisarze, którzy wydają powieści co dwa miesiące mogliby się od niej wiele nauczyć. I właśnie w Podróży przez historię magii mamy pewien wgląd w to jakim przedsięwzięciem było napisanie cyklu o Harrym Potterze. Rowling tworzyła cały wszechświat, ma odpowiedź na wszystko, jest jak prefekt naczelny idealnie przygotowany do wykonania swojej pracy. Są to też często rzeczy, których normalnie nie możemy zobaczyć, jednak fenomen jakim stała się ta seria wykracza poza wszelkie granice i fani są ciekawi najmniejszych szczegółów.


Dodatkowo książka jest wydana w bardzo atrakcyjny sposób, opatrzona pięknymi ilustracjami Jima Keya, które znamy już z ilustrowanych wydań, co powoduje, że jest to właściwie bardzo atrakcyjnym wizualnie albumem. 

Momentami miałam wrażenie, że jest ona jednak przeznaczona dla bardzo młodego odbiorcy. Wiadomo przecież, że głównymi odbiorcami książki będą czytelnicy 20+, którzy z Harrym spędzili całe dzieciństwo. Dlatego takie zwroty typowo dla dzieci czasem się tu gryzy z ogólnym sensem książki. Nie psuje to jednak odbioru, na niektóre rzeczy zawsze można przymknąć oko. 

Ta książka powinna powstać te kilkanaście lat temu, kiedy takich informacji musiałam doszukiwać się w prymitywnej jeszcze wersji internetu. Nie wszystkie wiadomości były dla mnie nowością, to zrozumiale gdy z Potterem jest się od początku, jednak i tak wiele się dowiedziałam, bo nie do wszystkiego mieliśmy kiedyś dostęp.
Pamiętam gdy siedziałam przed swoim starym komputerem, na forach internetowych analizując zdania, fragmenty, zbierając od Rowling informacje o czymkolwiek. Prześcigając się w teoriach. Nie było Twittera, Pottermore, nie był YouTube. Pozostawały nam jakieś wywiady z gazet, do tej pory mam gdzieś teczkę z powycinanymi fragmentami magazynów i czasopism. 
Tak jestem już taka stara.

Podróż przez historię magii to mini encyklopedia, podręcznik każdego adepta magii. Absolutne "must have" każdego Potterheada. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie, czy to fragment rękopisu czy informacje o tym jak wróżyć z fusów. Jako fanka mogłabym tylko sobie życzyć więcej i więcej, bo wiemy jak bogate są zasoby autorki, ale w umie od tego mamy Pottermore. Jeśli jednak podobne publikacje będą powstawać, z pewnością zagoszczą na mojej półce. Jest to swoiste podsumowanie tego co działo się z tą serią, jak z tych odręcznych notatek urosła do fenomenu jakim jest dziś. Jak kilka pomysłów przerodziło się w najbardziej kasowy produkt w historii. Od rękopisu przez książki, filmy, gry, przedstawienie teatralne i park rozrywki. Niesamowite, magiczne i oby trwało wiecznie. 

To podróż przez tysiąclecia historii magii, które niby tak odległa, teraz okazuje się nam jeszcze bliższa.


Za egzemplarz dziękuję:
Czytaj dalej »

czwartek, 19 kwietnia 2018

"Scarlet" Marissa Meyer

Przez ostatnie tygodnie byłam w takim dziwnym stanie braku weny do czegokolwiek, dlatego też żadne posty się tu nie pojawiały. Ale ponieważ już mamy wiosnę w pełnej krasie i ja nabieram chęci do działania. Tak więc w najbliższych tygodniach możecie spodziewać się wpisów, recenzji. Mam kilka pomysłów które jeszcze w kwietniu chcę zrealizować. W międzyczasie zapraszam do obserwowania mojego bookstagrama, na którym sporo się dzieje. Nie przedłużając: recenzja.


Saga księżycowa to jedna z najciekawszych i najoryginalniejszych serii literatury fantasy jakie czytałam. Po chwili zastanowienia nie chcę jej przyporządkowywać do literatury młodzieżowej, bo szczerze wierzę, że w tym przypadku nie ma ograniczeń wiekowych.

To, że za pierwszym razem seria nie została wydana w całości, może być jednym z największych błędów wydawnictwa Egmont, taki potencjał, tak dobre zagraniczne recenzje już na starcie stanowiły więcej niż połowę sukcesu. Ale w sumie dzięki temu teraz mamy te śliczne wydanie od Papierowego Księżyca. Na szczęście tym razem otrzymamy pełen pakiet i jeśli nie czytaliście Cinder to po pierwsze w tym miejscu kieruję Was do mojej recenzji, po drugie, zachęcam do lektury, bo już od wczoraj w księgarniach czeka na Was drugi tom.

Cinder - bohaterka pierwszego tomu bestsellerowej Sagi Księżycowej powraca i kolejny raz wpada w wielkie kłopoty. Tymczasem po drugiej stronie świata znika babcia Scarlet Benoit. Szybko okazuje się, że Scarlet nie wie o niej wielu rzeczy. Nie wie także o śmiertelnym niebezpieczeństwie, w jakim przeżyła całe swoje życie. A kiedy spotyka Wilka, pięściarza, który może posiadać informacje o miejscu pobytu jej babci, wzbrania się przez zaufaniem mu. Coś ją do niego jednak przyciąga. 
A jego do niej. 

Kiedy Scarlet i Wilk wyjaśniają jedną tajemnicę, natychmiast napotykają na następną, a to prowadzi ich do Cinder. Teraz razem muszą stale być o krok przed Levaną, mściwą królową Księżycowych.

Scarlet oparta jest na świetnie nam znanej baśni o Czerwonym Kapturku, ale mimo bardzo wielu podobieństw nie est odwzorowana 1:1. Jeśli macie za sobą lekturę pierwszej części, wiecie, że ten retelling baśni jest jakby tylko pretekstem do pełnej akcji, tajemniczości książki przygody, która przekazuje nam więcej niż z początku oczekujemy. 

Scarlet ze swoją burzą rudych loków, czerwoną bluzą jest znacznie dojrzalsza od baśniowego pierwowzoru. Jest odważna i przebojowa. Mocno stąpa po ziemi i nie pozwala sobą dyrygować. To ona, chyba nawet bardziej od Cinder, stała się moją ulubionym bohaterem Sagi do tej pory. Ją da się szczerze lubić, chce się śledzić jej losy, trudno dopatrzyć się wad w jej kreacji. Jest prawdziwa i szczera w tym jak została przedstawiona. Ma w sobie taką iskrę (zresztą Cinder też ją ma), że ufamy jaj jako głównej bohaterce, że jest w stanie udźwignąć fabułę. 

Z pierwowzoru mamy też babcię. Ale nie jest to spokojna staruszka która czeka grzecznie aż Scarlet wróci do domu. To chyba od niej Scarlet ma taka moc ducha i chociaż babcie znamy tylko z opowieści, to wiemy, że to silna kobieta, bo jest powód dla którego zniknęła i powód ten jest tak naprawdę motorem akcji. 

Jest też Wilk i moi kochani czytelnicy, on może skraść Wasze serca. Jest to bardzo niejednoznaczna postać, trudno go rozgryźć, ale ma urok, któremu łatwo ulec. 

Meyer potrafi stworzyć dobrą chemię między bohaterami i relacja Scarlet i Wilka przysparza sporo emocji. To co podoba mi się w niej najbardziej to to, że dziewczyna tak łatwo mu nie ulega jak ja. Jest na to zbyt mądra, trzyma się swoich przekonań i ma cel, który jest dla niej najważniejszy. Ale też nie jest w tym wszystkim beznadziejnie dumna jak rozkapryszone dziewuchy w tak wielu  innych powieściach. A Wilk? Go musicie już poznać sami. 

Cinder i Scarlet i już wiem że tak musi być z kolejnymi częściami, to tak naprawdę jedna spójna historia, gdzie po prostu narracja jest przeniesiona na rożnych bohaterów, a akcja sfokusowana na różnych wydarzeniach, które w pewnych momentach się łączą. To ten rodzaj serii, który chciałoby się przeczytać w całości od razu. Jeżeli mieliście swoich ulubionych bohaterów w poprzednim tomie, spotkacie ich ponownie. To jedna długa przygoda, elementów której poznawanie to czysta przyjemność. 

Saga księżycowa to jedna z najlepszych propozycji jakie trafiły w moje ręce od lat. Seria która w zasadzie zawiera wszystko czego mogę chcieć od dobrej książki. Świetny styl, wciągającą fabułę, mądrze napisanych bohaterów, trochę romansu, trochę rozsądku i dużo fantazji. 

Czytając tę powieść trochę zapomina się o otaczającym nas świecie. Pomysł ze stworzeniem tej futurystycznej baśni był genialny. Łączy to co znamy i kochamy z tym co nas fascynuje. Z każdą książką ta historia podoba mi się jeszcze bardziej.

Nie wiem jak jeszcze mogłabym Was zachęcić do lektury. Po prostu dajcie jej szansę a raczej się nie zawiedziecie. Szczególnie, że śmiem twierdzić Scarlet  podobała mi się nawet bardziej niż Cinder, a przecież tamtej nie miałam właściwie nic do zarzucenia. 

Już teraz odliczam dni do premiery Cress, chociaż daty jeszcze nie znam.




Za książkę dziękuję:
Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia