Tak w tytule jest kropka nienawiści.
Jestem osobą dość spokojną i wyrozumiałą i staram się nie oceniać nic pochopnie i staram się bardzo kończyć to co zaczęłam (i użyłam w tym zdaniu stanowczo za dużo "i"). Jednak są momenty, które mnie przerastają i zwyczajnie denerwują.
Że w gruncie rzeczy, rzeczy wymienione powyżej nie są całą prawdą przekonacie się za chwilę. Prawda jest taka, że łatwo mnie zirytować. Serio, bardzo łatwo.
Jak już zdążyliście zauważyć jestem całkiem sporym Molem Książkowym. Zauważyliście też pewnie, że większość zamieszczanych tu recenzji jest raczej pozytywna, bo widzicie, sprawa wygląda tak, że staram się nie brać książek w ciemno, staram się zrobić choć najmniejszy resarch (chociażby ocena na goodreads) więc generalnie nie czytam shitowych książek. Żeby jednak coś mnie wkurzyło nie musi to być cała opowieść, czasami wystarczy szczegół, a gdy jest on nagminnie powielany, staje się moim wielkim NOPE.
I o tym właśnie chcę z wami dziś pogadać (a raczej poprowadzić mały monolog, licząc na waszą reakcję).
Przygotowałam sobie listę tego, co mnie w książkach denerwuje i muszę przyznać, że lista cięgle rośnie, dlatego postanowiłam zrobić z tego cykl postów, w których będę zamieszczać po 5 moich Pet Peeves (#soenglisz) i dzielić się z wami tymi elementami książek, które powoduję, że włosy mi się jeżą na głowie i mam ochotę rzucić książką przez pokój. Nie są to jednak rzeczy które powodują, że tak robię, są to rzeczy, które mają wpływ na to jak oceniam daną pozycję, albo rzeczy których staram się unikać.