albo
Tragiczna historia geniuszu
Tak właśnie można byłoby zatytułować obie recenzje.
Gra tajemnic
Gra tajemnic to film ukazujący inne oblicze wojny, wojny która zamiast na froncie, toczyła się w głowach geniuszy, próbujących znaleźć sposób by pokonać wroga.
Gra tajemnic to opowieść o grupce ludzi, którzy podczas wojny zajmowali się rozwiązywaniem najtrudniejszej zagadki tamtych czasów- Enigmy. Dla większości Polaków pewnie ujmą będzie pominięcie, a raczej przyciszenie wkładu naszych lingwistów i kryptologów w historię Enigmy, jednak tamte wydarzenia i pierwsze łamania szyfrów były podwaliną dalszych wydarzeń ukazanych w filmie (co zostało zresztą, na marginesie, wspomniane).
Pomijając jednak naszą dumę narodową i traktując film jako film, Grę tajemnic ogląda się nadspodziewanie dobrze. Zawdzięczamy to zarówno scenariuszowi, grze aktorskiej, zdjęciom czy rewelacyjnej muzyce.
Idąc do kina nie miałam wielkich oczekiwań. Od pewnego czasu mam przesyt filmów wojennych, jakby II wojna światowa była jedynym ciekawym tematem. Poza tym nie jest to też pierwszy film o tej maszynie. Fascynują mnie jednak genialni ludzie niezrozumiali przez świat, muszący radzić sobie z otoczeniem w chwilach, gdy myśli wybiegają znacznie ponad przeciętne rozumowanie. Dlatego też pokochałam serial Sherlock i właśnie w tym miejscu należy zwrócić uwagę na najjaśniejszą stronę filmu czyli Benedicta Cumberbatcha. Prawdą jest, że w jego postaci możemy odnaleźć wiele z Sherlocka, ale tak jest tylko na początku. W pewnym momencie dostrzegamy drobne szczegóły jak układ ust czy dłoni i wiemy, że nie mamy do czynienia z Benedictem odtwarzającym swoją serialową rolę ale z Alenaem Turingiem. Cumberbatch idealnie naddaje się do ról aspołecznych geniuszy i nie przeszkadzałoby mi gdyby zagrał więcej takich postaci.
Gra tajemnic to film, który posiada chyba wszystkie elementy, które powinien by spodobać się publiczności: zrobiony z rozmachem, wartką akcją tocząca się płynnie na trzech płaszczyznach czasowych, świetną obsadą z wielkimi nazwiskami, oparty na faktach. Wszystko dopełniają na prawdę dobre zdjęcia i humor, którego nie brakuje, a który idealnie zgrywa się z dramatyzmem wojny i postaci Turinga.
Najlepszy film Ido Ostrowsky, Nora Grossman, Teddy Schwarzman |
Najlepszy aktor pierwszoplanowy Benedict Cumberbatch |
Najlepsza aktorka drugoplanowa Keira Knightley |
Najlepszy reżyser Morten Tyldum |
Najlepszy scenariusz adaptowany Graham Moore |
Najlepsza muzyka oryginalna Alexandre Desplat |
Najlepsza scenografia Maria Djurkovic,Tatiana Macdonald |
Najlepszy montaż William Goldenberg |
Już teraz wiem, że Gra tajemnic nie jest najlepszym filmem roku, ponieważ nie jest czymś czego wcześniej byśmy nie widzieli. Nie zmienia to faktu, że jest filmem bardzo dobrym! Poza tym Benedict też raczej nie ma co liczyć na Oscara mając tak mocną konkurencję i tu nadal będę obstawiać Keatona. Keira wspaniała, na prawdę podobała mi się bardzo, jedna z jej lepszych ról w ostatnich latach. Poza tym oczywiście zasłużone nominacje. Ze smutkiem jednak stwierdzam, że na aż 8, statuetek może być bardzo mało. Niestety.
Teoria wszystkiego
Stephen Hawking to postać niezwykła, która budzi myślę podziw u każdego kto trochę wgłębi się w jego biografię i osiągnięcia. Wszyscy ci, którzy oczekują jednak, że obejrzą film o rodzeniu się geniuszu mogą być zaskoczeni.
Teoria wszystkiego oparta nie jest na wspomnieniach Hawkinga ani na jego teoriach, to historia oparta na książce jego żony z którą spędził 30 lat życia.
Nie będzie tu zaawansowanej fizyki, teorii czarnych dziur czy krótkiej historii czasu. Dostaniecie opowieść o miłości, rodzinie i postępującej chorobie. O geniuszu, który myśleniem wyprzedzał wszystkich dookoła, a który fizycznie przechodził przez piekło niedołęstwa.
I mimo całego podziwu dla tego jak wyglądało ich małżeństwo, to osobiście całkowicie pochłonęła mnie postać Hawkinga. Chodzi o to, że film oparty na relacji żony, jak pewnie sama książka, wygląda na wyidealizowaną opowieść o tym, że nawet tak paskudna choroba nie przeszkadza w miłości. Osobiście bym wątpiła, że może być tak idealnie. Jeżeli to co widziałam jest prawdą to na prawdę zazdroszczę im obojgu, że się znaleźli i że tyle przetrwali. Ale odchodząc od oceny fabuły, skupmy się na faktach. Teoria wszystkiego to bardzo elegancko skonstruowana opowieść, która wycisnęła ze mnie nie jedną łzę. Umiejętnie grająca emocjami i pięknymi obrazkami, podparta świetną muzyką stanowi obrazek idealny.
I do tego gra aktorska. Eddie Redmayne nie należy do moich ulubionych aktorów, ale już po 20 minutach Teorii wszystkiego wiedziałam, że jest w roli Hawkinga genialny. Jest taki jeden moment, pod koniec filmu (podczas wykładu) kiedy dokładnie widzimy jak przeobraził się Eddie, jak bardzo musiał się zmienić. Dla mnie genialna rola.
Teoria wszystkiego, może nie jest filmem na miarę najlepszego filmu roku, jednak jest filmem biograficznym na wysokim poziomie. Sprawia, że o Hawkingu chcemy wiedzieć więcej. Jestem pewna, że wiele osób będzie chciało go lepiej poznać dowiedzieć się czy to co zobaczyli jest prawdą. Cieszę się, że go widziałam i pomijając taki lekki zgrzyt co do tego czy tak było, czy nie, uważam, że jest godny polecenia.
Najlepszy film Anthony McCarten, Eric Fellner,Lisa Bruce, Tim Bevan |
Najlepszy aktor pierwszoplanowy Eddie Redmayne |
Najlepsza aktorka pierwszoplanowa Felicity Jones |
Najlepszy scenariusz adaptowany Anthony McCarten |
Najlepsza muzyka oryginalna Jóhann Jóhannsson |
Jeżeli Michael Keaton nie dostanie Oscara to dostanie go najprawdopodobniej Redmayne. Poza tym każda nominacja zasłużona i chyba tylko Oscarem za film i dla aktorki byłabym lekko zawiedziona.
Oba wyżej wymienione filmy mogę zaliczyć do tych co tak pieszczotliwie drażnią moje szare komórki. Wzruszają i bawią. Są świetną rozrywką o ile możemy o niej mówić w przypadku tak tragicznych, nie da się tego ukryć, historii. Gra tajemnic przypomina mi troszkę Piękny umysł i rzeczywiście podobnie budzi we mnie gniew dla społeczeństwa, za ignorancję i nie poszanowanie geniuszu. Teoria wszystkiego wywarła na mnie taki sam (chociaż może jednak troszkę mniejszy) efekt co Chce się żyć. I teraz analizując te dwa filmy, ponownie smutno mi, że Dawid Ogrodnik urodził się w Polsce, że tak genialna gra nie trafi na karty historii kina którą jednak piszą amerykanie. A przecież Eddie nie był w cale lepszy niż Dawid.