Nikt mnie tego nie nauczył, musiałam sama odkrywać. To nie było proste. O ile łatwiej byłoby gdyby na naszej drodze pojawił się nauczyciel, który potrafiłby wszczepić w nas pasję życia, pokazał jak "żyć by być władcą a nie niewolnikiem", "Tańczyć, klaskać, zachwycać się, krzyczeć, skakać, dążyć, unosić się!". Czyż nie byłoby to cudowne?
"Stowarzyszenie Umarłych Poetów"
"Zamieszkałem w lesie, albowiem chciałem żyć świadomie.
Chciałem żyć pełnią życia i wyssać z niego całą kwintesencję.
Wykorzenić wszystko co nie jest życiem,
bym w chwili śmierci nie odkrył... że nie żyłem."
Jeden z najbardziej poruszających, chwytających za serce, inspirujących filmów jakie widziałam. Od wielu lat wracam do niego, by pozazdrościć, wzruszyć się i przekonać, że jeszcze w swoim życiu nie spotkałam Johna Keatinga.
Ekscentryczny profesor John Keating wnosi w szacowne mury ekskluzywnej uczelni ducha poezji, miłości życia i samodzielnego myślenia. Zainspirowani przez niego chłopcy odnawiają Stowarzyszenie Umarłych Poetów - sekretny związek, w którym odkrywają piękno zapomnianych utworów, a także prawo do marzeń, wolności i buntu.
Stowarzyszenie Umarłych Poetów to obowiązkowy film, obok którego nikt nie przejdzie obojętnie. Nawet teraz, pisząc to, wywołuje u mnie silne emocje i chwyta za serce, duszę. Nie, nie jest to rzewna opowiastka o chłopcach z prywatnej szkoły czytających poezję. To film o magii poezji, o przyjaźni, miłości, pasji i wierze w swoje czyny, przekonania. O walce o swoje. John Kaeting pokazuje im piękny świat, świat którego nie znali. Odkrywa przed nimi nowe możliwości. Stawia wyzwania. Każe siebie nazwać "Kapitanem", bo wie, ze tym dla nich będzie. Sprawia, ze nie lubiąc poezji uwierzymy, ze "nie czytamy poezji dlatego, że jest ładna. Czytamy ją, bo należymy do gatunku ludzkiego, a człowiek ma uczucia. Medycyna, prawo, finanse czy technika to wspaniałe dziedziny, ale żyjemy dla poezji, piękna, miłości."
Film, który poruszy każdego i który każdy powinien zobaczyć. Choć na chwilę wejść w tą, jakże nam bliską rzeczywistość i zobaczyć, jakby wyglądała gdyby opiekował się nami pasjonata, człowiek na właściwym miejscu. Który spowodowałby, ze gotowi bylibyśmy sprzeciwić się normom, stanąć z wysoko podniesioną głową i krzyczeć "Kapitanie, mój kapitanie!"
True story.
OdpowiedzUsuń