W tym roku kupiłam sporo ksiażek, a jeszcze więcej czasu spędziłam na ich poszukiwaniach.
W całym tym procesie nauczyłam się kilku rzeczy, ale najważniejszą z nich jest moc nazwiska Nicholasa Sparksa. Osobiście, co z lekkim wstydem przyznaję, nie czytałam nic jego autorstwa, ale tak jak pewnie większość z was widziałam film Pamiętnik.
Nie trudno zauważyć, że wiele historii opiera się własnie na podobnym schemacie co ów Pamiętnik i tak też się dzieje w przypadku książki Julie Kibler Nasze szczęśliwe dni.
Schemat wygląda tak: Lata II wojny światowe, USA. Mamy młodą dziewczynę z dobrego, bogatego domu, której matka robi wszystko by wydać ją za mąż. Mamy też biednego chłopaka, który pod żadnym względem nie jest idealnym kandydatem na męża, ale to nie przeszkadza by między tą dwójką zrodziło się uczucie.
Jednak na tym podobieństwo do Pamiętnika się kończy. Problem Isabelle i Roberta nie opiera się tylko na różnicy klasowej. W ich przypadku o owej różnicy nawet się nie myśli. Robert jest czarnoskórym synem służącej, a w latach trzydziestych XX wieku takie związki były zakazane. Isabelle jednak na przekór wszystkiemu chce walczyć o miłość swojego życia.
Historia opowiadana jest z perspektywy czasu. Po wielu latach Isabelle powraca w rodzinne strony wyjawiając podczas podróży swoje sekrety Dorrie, która sama zmaga się z wieloma problemami.
Książka jest podróżą w czasie, podróżą przez nie tak krystaliczną historię USA. To opowieść o miłości i przyjaźni. Jednak nie jest to typowe romansidło. Chociaż nie zostałam porwana cenię tę książkę, za przemycenie tematów trudnych i ciągle bolesnych. Rozprawia się z problemem rasizmu, równości, tolerancji. Pokazuje, że mimo upływu lat, które poznajemy dzięki opowieści Dorrie, ludzi nadal dzielą mury wznoszone na przeświadczeniach, że kolor skóry lub grubość portfela świadczą o naszej wartości.
Napis na okładce mówi, że jest to książka idealna dla fanów Służących Kathryn Stockett i Pamiętnika Sparksa. I rzeczywiście tym ta książka jest. Jest zbitką dwóch historii tworzących całość. Jednak nie jest kopią a czymś nowym, ciekawym. Jeżeli więc czytaliście obie powieści, to ta pozycja może was zaciekawić, chociaż osobiście nie zostałam powalona bardzo się cieszę, że jednak po nią sięgnęłam. Uroniłam łzę, uśmiechnęłam się nie raz i nie raz pokręciłam głową z oburzeniem, a taka żywa reakcje jest najlepszym recenzentem.
Moja skala BookNerd Challange
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz