UWAGA! Poniższy post zawiera spoilery.W zasadzie znajdziecie tu same spoilery. Jeżeli nie widzieliście filmu Książę i Ja 2 to nie odchodźcie od komputera, ba! tym bardziej zachęcam was do czytania. Oszczędzi to wam męki związanej z oglądaniem tej produkcji, a jeżeli mimo to będziecie chcieli ją obejrzeć to pamiętajcie - ostrzegałam!
Książę i Ja 2 to druga część opowieści o zwykłej amerykańskiej dziewczynie i księciu Danii którzy się poznają, zakochują itd. W sumie pierwsza część jest całkiem dobra, więc tu macie moje błogosławieństwo.
Wszyscy wiemy, że amerykański przemysł filmowy ma tendencję do dublowania, sequelowania, prequelowania, rebootowania wszystkiego co osiągnęło chociaż minimalny sukces. Raz się to udaje a raz nie i wchodzi później takie małe straszydło, które ze smutkiem trzeba nazwać filmem.
<proszę weźcie poprawkę,że wszystko co jest napisane poniżej to moja opinia, jeżeli to wasz ulubiony film, to lepiej nie czytajcie dalej>
Ok, to na początku mamy Danię, Kopenhaga, widoczki i chociaż sceny były kręcone chyba w najbrzydszym dniu roku, jak na bajkową opowieść o amerykańskim kopciuszku na duńskim dworze, to mało to bajkowe. Ale uwaga- widzicie to coś na screanie w lewym rogu -motylek. Metafora którą kuźwa zrozumieć nie umiem. Te wygenerowane motyle giganty przelatują wszystkim nad głowami i chyba miało to coś znaczyć, ale na trzeźwo nie zrozumiem.
Główna bohaterka Paige jest studentką medycyny i teraz uczy się w Danii, no bo to jej przyszłe królestwo i szykuje ślub więc USA jej nie po drodze. Julie Stiles lubiłam już w Zakochanej złośnicy, miała charakterek i w pierwszej części też była całkiem fajna. W sumie można zrozumieć dlaczego Książę się w niej zakochał.
Ok... ale o co chodzi? Ona nie wygląda jak Julia Stiles...
Zmiana aktorki to jak wierzch góry lodowej. Po pierwsze Kam Heskin ( ta nowa) gra tak, że pewnie miałaby problemy z dostaniem się do Dlaczego ja?. Po drugie jest mało wiarygodna i wręcz nieciekawa i całkowicie nie przypomina Stiles... Natura ustąpiła stereotypowi amerykańskiej blondynki z wielkim uśmiechem.
I wytłumaczcie mi jak to jest, że narzeczona następcy tronu może ot tak sobie chodzić na zajęcia? Już wchodząc na pierwsze zajęcia spóźnia się, stojąc praktycznie w drzwiach odpowiada na pytanie profesora - bo oczywiście jak się spóźniasz to chcesz na siebie zwrócić uwagę i zawsze słuchasz dokładnie co profesor mówi. Do tego na sali znajduje się 3 małych chłopców którzy chcę poznać przyszłą królową a ona jak to geniusz odkrywa, że mały symulował chorobę.
Widzicie te jednorożce w tle?
Serio już w pierwszych pięciu minutach dużo rzeczy się tu nie zgadza...
Film pełen jest dziwnych, niby bajkowych wstawek i przypomina raczej słabą produkcję klasy B.
I znowu motyle. I nie wiem czy kojarzycie jak Paige ubierała się w pierwszej części, ale w tej dostaniecie różową blond landrynkę. Ponieważ Paige jest tak słodka, że powinna zostać królową krainy wróżek, a nie Danii ubierają ją w świecące, puchowe różowe ciuszki. Lubię różowy, ale tu różu było za dużo.
Różowa Blond Landrynka i przyszły król. I niestety to ten sam facet. Niestety, ponieważ teraz wyglądają jak Ken i Barbie. Są tak idealni, że tylko kwaśna mina aktora grającego Księcia świadczy, że chyba wie w czym gra.
Ale jak w każdej bajce, tak i tu potrzebny jest ktoś zły, kto chce zawładnąć królestwem.
Wątek Kogoś Złego jest tu tak potrzebny jak cały ten film. Pierwsza część była całkiem zgrabną historią z baśnią w tle. Tutaj najwyraźniej z braku pomysłu na fabułę, która powinna być utrzymana w klimacie poprzedniej części, postanowiono iść w dobrze utarte schematy. I tak znajduje się facet, który (słusznie) uznaje Paige za nieodpowiednią kandydatkę. Oczywiście tworzy złowieszczy plan przejęcia tronu. Postanawia zadziałać w sposób tak słaby i banalny jak to tylko możliwe.
Najłatwiej wprowadzić inną kandydatkę na królową. Doskonałą, z równymi zębami, w garsonce i ze sznurem pereł.
Ok, pomińmy kolejne 30 min, kiedy to Paige przy Pannie Doskonałej zaczyna tracić pewność siebie, w mediach ukazana jest jako ta gorsza. Jej wielka miłość - Książę nie posiada za grosz jaj i jest jak ta marionetka, która nie potrafi wyrazić własnego zdanie, a ma zostać królem śmiem przypomnieć. Ale aktor cierpiał więc wybaczamy
Poza tym Paige jako przyszła królowa ubiera się koszmarnie, ilość różu jest większa niż w Legalnej Blondynce, a jedyna przewaga jaką ma nad Panną Doskonałą to sympatia ludzi. Ponieważ to że pogłaszcze dziecko czy psa ma świadczyć, ze jest lepsza.
Tak więc cała fabuła filmu opiera się na tym która jest lepsza. Paige nie posiada za grosz zmysłu i generalnie jest idiotką myśląc, że na imprezę w obecności księcia może pójść w dżinsach. Ale oczywiście wszystko jej uchodzi na sucho ponieważ ma wielki uśmiech i wymodelowane włoski. Albo gdy na oficjalnym przyjęciu chce się popisać duńskim i pieprzy o tyłkach i Bóg wie czym. Ponieważ to takie zabawne i oryginalne. Gratuluję oryginalności.
Jest ofiarą losu i tyle.
Przepychanki dwóch dziewczyn są odpowiednie na historię o czternastolatkach, ale gdy w grę wchodzą dwie dorosłe kobiety jest to żałosne... ŻAŁOSNY jest cały ten film.
Czytacie jeszcze, czy już daliście sobie spokój?
Bo w sumie myślę, że warto pominąć kolejne 20 minut w których Paige ponownie wychodzi na kretynkę, a Panna Doskonała, której imienia nie warto pamiętać, jest tak idealna, że może bym jej przez to nie lubiła, ale w sumie to dzięki niej się tu cokolwiek dzieje.
Przez kolejne trzydzieści minut dzieje się to samo. Panna Doskonała próbuje upokorzyć Paige. Paige powoli traci wiarę w siebie. Panna Doskonałą ma coraz lepsze notowanie. Książę to debil, ale nadal kocha Paige.
No i generalnie ktoś tam znajduje w prawie klauzulę, że Paige nie może poślubić Księcia, oni próbują jakoś to obejść. Ktoś robi Paige zdjęcia jak przyjaciel ją przytula. Książę który miał ją tak bezgranicznie kochać zaczyna mieć wątpliwości... nic ciekawego i godnego uwagi.
Przejdźmy do mojej ulubionej części filmu, która spowodowała, że ta notka w ogóle powstała.
Gdy Książę i Paige dają sobie przerwę, ona z niewyjaśnionych dla mnie powodów zostaje w Danii, w tym samym czasie Książę i Panna Doskonała są ze sobą wszędzie. Dla dobra kraju... on postanawia ożenić się z Doskonałą...
Ale jednak się rozmyśla, ponieważ ten film musi się dobrze skończyć i Paige musi być z nim. Dlatego jak to Książę, rusza on swoim BMW (sam, bo po co następcy tronu ochroniarz) by odzyskać Damę swego serca. I już myśli, że Paige go zostawiła. Ale nie. Przecież to nasza bohaterska Paige. Spędziła po prostu cały ten czas bez ukochanego w piwnicy uniwersytetu i znajduje jakąś stara książkę (ponieważ ważne dla państwa księgi trzyma się niechronione w piwnicy... I według tej starej książki wystarczy, że Paige w obecności ważnych urzędników przeczyta po duńsku (pamiętajmy, że ona po duńsku nic a nic) konstytucję...
I zaczyna się ślub. Ale jeszcze niby z Panną Doskonałą, chociaż Książę już znalazł sobie inną.
Skomplikowane?
Nieważne..
Nie wiem jak wyglądają śluby królewskie w Danii, ale wszyscy pamiętamy ślub Williama i Kate.
I ok, może w Danii jest skromniej ale...
...
To film! Weźcie wynajmijcie więcej statystów, dajcie im flagę i zróbcie z tego ślubu ślub królewski!!!!
Kiedy Książę i Paige jadą do kościoła by Paige mogła przeczytać co tam przeczytać ma, Panna Doskonała ubrana w najbardziej ohydną suknię przyszłej królowej zostaje zamknięta w pokoju by nie mogła pojawić się w kościele.
Paige przyjeżdża z Księciem do kościoła. Oczywiście już mają dla niej równie brzydką sukienkę. W samochodzie nauczyła się duńskiego, więc szykują ją i staje z tą starą książkę i w obecności Ważnych czyta.
Po duńsku.
I to wystarczy.
Właśnie zmarnowali 1,5h naszego czasu na bezsensowną dramaturgię. Wystarczyło by przeczytała 3 zdana.
No ale skoro wystarczy to co ja się będę kłócić.
Ślub Księcia i Paige.
I oni tacy szczęśliwi
A ślub taki spektakularny...
Książę ewidentnie żałuje, że nie poszedł w ślady Julii Stiles.
A i zapomniałam o Pannie Doskonałej która pojawia się już po czasie krzycząc "To mój ślub!!!!!!"
Ale wszystko kończy się pocałunkiem, więc co ja się będę czepiać, że cały film nie ma sensu?
KONIEC!!!!!!!!!
I teraz pewnie zadajecie sobie pytanie jaki cel miał ten post. Mam dość, mam powyżej uszu ciągłego wciskania nam filmowych potworków, tylko dlatego, że pierwsza część odniosła jakiś tam sukces. Mam dość wmawiania nam, że to się da oglądać. Mam dość filmów na których marnuje się scenariusze wykorzystując pomysły kogoś innego.
Tylko dlatego, że raz się udało nie znaczy, że można nam wciskać kit.
A poza tym mam nadzieję, że nie będziecie tego oglądać. Ponieważ jest mnóstwo filmów, które zasługują na większa uwagę.
Chciałam wam wyświadczyć przysługę. Po co się męczyć z czymś co nie ma żadnej wartości?
Wydaje mi się, że poziom moich szarych komórek i jakiekolwiek umiejętności pisarskie radykalnie spadły po tym poście...
A wy, znacie jakieś filmy, które powinny być obanowane, włożone do szuflad i nie pokazywane nigdy nikomu?
Może się poświęcę, obejrzę, zepsuję wam wszystko dając nadspodziewana dawkę spoilerów i nie będzie już nikt musiał robić tego samego?
A na dzisiaj to wszystko.
A jutro będzie recenzja książkowa. Jak często ostatnio. Mamy blogmas!
Oglądałam ten film kiedyś. Wydaje mi się, że jest nawet jeszcze trzecia i czwarta część ;P ale ich już nie widziałam. O, widzę, że aktor grający księcia zrezygnował po drugiej ;P Ja zawiodłam się na kolejnych częściach "Zmierzchu", mimo, że książki przeczytałam, to na trzeciej i czwartej części się wynudziłam i trochę pośmiałam z poziomu efektów specjalnych, mimo, że film mógł sobie pozwolić na większy budżet. A drugiej części ekranizacji ostatniej książki do dzisiaj nie widziałam.
OdpowiedzUsuń