z cyklu: 'That's how KAMA C's it'
Przywykłam do tego, że gdy wspominam co studiuję to ludzie z politowaniem kiwają głowami. Pamiętam, też jak na którymś wykładzie jeden z profesorów powiedział w prost, ze przed nim siedzi grupa przyszłych bezrobotnych.
Wierzcie mi, nikt nie musi mi przypominać co chwilę, że studia humanistyczne są nieprzyszłościowe. Doskonale sobie zdaję sprawę, że pewnie nie będę zarabiać kokosów, a jeżeli w ogóle znajdę pracę to będzie cud. Jednak czy mam przeprogramować samą siebie i polubić przedmioty ścisłe by być pewniejszą o swoją przyszłość? Nie sądzę. Taka się już urodziłam i nic tego nie zmieni, jednak spychanie ludzi o zainteresowaniach innych niż matematyka czy biologia na dalszy plan nie jest w porządku!
Nie pisałabym tego postu gdyby nie to, że od kilku dni, regularnie, widzę w gazetach artykuły na temat przyszłości kierunków humanistycznych. Właściwie chodzi o brak owej przyszłości. Rozumiem, że teraz studiuje się nie dla siebie a po to by mieć pracę. Wybieramy kierunki przyszłościowe, a takie jak filozofia czy socjologia spychane są do rangi niszowych. Uniwersytety likwidują całe wydziały z wieloletnią tradycję z powodu małej ilości chętnych, a cierpi na tym uczelnia i studenci. Oczywiście podejmowane są jakieś próby ratunku, jak chociażby zmienianie nazw na bardziej nowoczesne i ciekawe, jednak to nie pomoże dopóki nie zmieni się samo podejście społeczeństwa do tego tematu.
Mam dość bronienia słuszności własnego wyboru, dlatego już tego nie robię. Jakby na przekór wszystkim dobrałam sobie drugi kierunek humanistyczny i utwierdzam samą siebie w przekonaniu, że zrobiłam słusznie. Czytając jednak wypowiedzi polityków, a konkretnie Minister Nauki prof. Kolarskiej-Babińskiej, nie mogę siedzieć cicho.
Pani minister stara się ,w rozmowie, którą możemy przeczytać w dzisiejszym "Metro", wytłumaczyć jak ministerstwo będzie sobie radzić w tym "kryzysie". Główny spór toczy się o filozofię. Jak zauważają specjaliści, od kiedy wprowadzono obowiązek płacenia za drugi kierunek studiów, liczba chętnych diametralnie spadła. Jednak batalia toczy się o znacznie więcej. Decyzja ministerstwa w sprawie drugiego płatnego kierunku odbije się na całej humanistyce, a Pani Minister chyba nie widzi w czym tkwi problem. Oczywiście, jako minister nie powie, że nauki humanistyczne nie są ważne, bo tak powiedzieć nie może, jednak mówienie mi, że "trzeba pomyśleć nad wprowadzeniem rozwiązań, które przywrócą humanistyce jej miejsce" i jednoczesne wprowadzanie opłat, wiedząc, że to dzięki podejmowaniu przez studentów dwóch kierunków humanistyka istniała, to jakiś żart. Pomyśleć to trzeba było wcześniej, przeanalizować sprawę głębiej, a nie wbrew studentom, pracownikom i samym uczelniom kazać nam płacić. Nagle to na barki studentów zrzuca się utrzymanie kierunków, a dodatkowo każe się im płacić za każdy dodatkowy przedmiot, egzamin, kartkę wydruku, zaświadczenie i jeszcze wszyscy się dziwią, że nie ma chętnych... Idea bezpłatnej edukacji legła w gruzach. Ja oczywiście wiem, że jest ciężko i wszystko kosztuje, ale osobiście jestem w takiej sytuacji, że widząc za co mam płacić krew mnie zalewa, ale oczywiście wiedziałam na co się piszę. Uczelnie wymyślają nowe przedmioty, wciskają nam niepotrzebne fakultety, nie związane ze specjalizacją i trzymają na stanowiskach profesorów, których data użyteczności dawno wygasła i nie nadążają za postępem.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że teraz ministerstwo rozważa słuszność własnych decyzji widząc co się dzieje. Oczywiście nikomu nie zwróci się pieniędzy gdy decyzja ta będzie cofnięta. Prawo nie działa wstecz. Jest to jednak kolejny problem z "wprowadzimy-zobaczymy, a pomyślimy za jakiś czas".
Pani minister proponuje okrągły stów w sprawie humanistyki. I kogo ona zaprosi? Studentów, profesorów? Obiecuje, ale to mrzonki w które nie uwierzę. Wydaje mi się, że czegokolwiek by nie zrobiono nic nie przywróci wysokiej pozycji humanistyce, jeżeli nie zaczniemy od podstaw. Mówię o samych podstawach. Rozdzielanie studiów wyższych i traktowanie ich jako coś zgoła odmiennego niż szkoły niższego stopnia to błąd. Już na etapie podstawówki człowiek kształtuje samego siebie. To tam odkrywamy kim jesteśmy. Zamiast wprowadzać co roku radykalne zmiany w programach studiów, powinno się przede wszystkim zmienić nasze pojęcie o tych kierunkach. Który gimnazjalista czy licealista powie wam, że kocha język polski i absolutnie marzy o studiowaniu filologii? Problem polega na tym, że przedmioty humanistyczne już na tym etapie są spychane na pobocze, lekceważone, a co najważniejsze prowadzone w sposób wołający o pomstę do nieba. Przestarzały program zabija w ludziach kreatywność i chęć kształtowania i doskonalenia samego siebie, co jest ideą humanistyki. Kultura ogranicza się do wyjścia do muzeum, które kończy się ogólnymi wagarami. Zabija się w nas ciekawość świata. Lektury omawia się w prymitywny sposób zawężając uczniom sposób patrzenia. Nie możesz mówić tego co myślisz, masz się wpasować w klucz, nie ma czegoś takiego jak przyjemność czytania i pisania. Nic dziwnego, że nudna polonistyka zastępowana jest logiczną i poukładaną matematyką.
Ale co takiego może dać mi humanistyka? Co ja z tego będę miał? Co mi da czytanie książek, przecież nikt mnie nie będzie w przyszłości odpytywał z "Pana Tadeusza"
Problem polega na tym, że ludzie nie rozumieją czym humanistyka tak na prawdę jest. To nie tylko czytanie. W moim przekonaniu (którego nabrałam też stosunkowo niedawno) to poznawanie samego siebie. To nauka o człowieku. Kierunki ścisłe pokazują człowieka jako pewien mechanizm, jako maszynę do określonych celów. Wynalazki wynalazkami, ale prawda jest taka, że to kultura (oczywiście przy całej wspaniałej nauce i postępie) tworzy człowieka, tworzy naszą cywilizację. Doskonali nas. Nie można wywyższać jednej dziedziny i spychać na bok drugiej. Ucząc się historii uczymy się nie tyle przeszłości, co tego jaka może być nasza przyszłość. Mamy wysuwać wnioski i doceniać wysiłek innych. Mamy brać przykład z przodków. Filozofia i socjologia to nic innego jak nauka o człowieku w tej sferze, która odróżnia nas od innych zwierząt. Filologia (mi najbliższa) to kształtowanie przyszłości, co brzmi górnolotnie, ale gdy zastanowimy się nad tym co nas kształtuje to jeszcze raz pokłonię się w stronę języka, literatury i kultury.
Humanistyka to nie worek bez dna. To ludzie obeznani w wielu dziedzinach, a takich tez potrzebujemy. To ludzie z wieloma zainteresowaniami, ludzie ciągle poszukujący, ludzie tworzący ten poza mechaniczny świat, pozanaukowy. I co najważniejsze, to nie jest tak, że będąc humanistą nie rozumiem biologi, że wybrałam te studia dlatego, że nie umiem liczyć. Jeżeli nie umiesz matematyki to nie czyni cie humanistą. Stajesz się niem kiedy zaczynasz rozumieć samego siebie. Przynajmniej w moim mniemaniu. Humaniści to osoby wszechstronne. To osoby które, ciągle szukają. To kolejna kwestia, którą powinniśmy rozumieć.
Ministerstwo liczy na to, że zmiany uda im się wprowadzić już w przyszłym roku. To za wcześnie. Nie zmienimy mentalności ludzi pstryknięciem palców. Nie zmienimy programów, które będą pewnie bardziej utopijne niż realne. Trzeba myśleć bardziej przyszłościowo, a nam humanistom dać się rozwijać, pozwolić dojść do głosu. Rany wysłuchujcie tego co mamy do powiedzenia!
I czy serio zawsze chodzi o pieniądze?
Doskonalenie siebie i nauka już się nie liczy?
Bo wydaje mi się, że dziś "nauka" traktowana tylko jako "wkuwanie i uczenie" a "nauka" to przede wszystkim "poznanie". Przynajmniej dla mnie.
A tymczasem wracam do nauki. To już moja trzecia notka w czasie sesji (która się jeszcze naprawdę nie zaczęła) z czego tę jedna tylko udało mi się dokończyć. W środku zaliczeniowego zawirowania tracę wszelką kreatywność. Za wszystkie błędy przepraszam, ale 1) krwawi mi mózg 2) blogger nie współpracuje. Czego by to człowiek nie dał by móc cieszyć się zdanymi egzaminami i nie mysleć o nadchodzących :D
Prawda, prawda.
OdpowiedzUsuńInna sprawa, że tych prawdziwych humanistów to teraz z świecą szukać. I to zarówno w gronie studentów jak i wykładowców ;/
Osobiście jestem chyba naszym system edukacji w tym momencie zniesmaczona. Choć zapewne narzekałabym na każdy, w jakim przyszłoby mi się "edukować". Bo to już raczej problem ludzkości i naszych czasów: bardzo ogólnu i zataczający coraz szersze kręgi.
Nie ma idealnego systemu edukacji. Nie ma wzorca. Ale ludzie maja klapki na oczach a na system nie wpłyniesz...
UsuńZgadzam się z tym, że system jest do bani i język polski i inne przedmioty humanistyczne są tak prowadzone, że się odechciewa (przeważnie). Ja na przykład lubię dowiadywać się ciekawych rzeczy z okresu II wojny światowej, ale te ciekawsze rzeczy dowiaduję się niestety nie ze szkoły. Na historii sie poprostu nudzę. W tym problem. Tak samo z pisaniem i czytaniem. Chętnie byś coś skrobnął, ale walną Ci taki temat, że od samego patrzenia masz dość. A lektury? osobiście chciałbym czytać lektury, które wpłyną jakoś na moje życie, dadzą mi do myślenia, a nie zmuszą tylko do myślenia co autor miał na mysli w tym smutnym czasie emigracji (mam nadzieje, że ogarniacie o co mi chodzi :p).
OdpowiedzUsuńAle oprócz tego wydaje mi się, że problemem humanistyki jest fakt, że wiele ludzi wybiera je, bo "nie lubie majzy", "bo łatwiejsze" (w ich mniemaniu). Przez to wzrasta liczba "humanistów", a zaczyna brakować ścisłowców i wydaje mi się, że z tąd wzieło się to spychanie humanistyki na drugi plan. To jest problem naszych czasów, że ludzie są strasznie leniwi, i wybierają to, co (ich zdaniem) jest łatwiejsze, gdzie nie trzeba za dużo robić.