wtorek, 15 marca 2016

"Polacy nie czytają książek!" I co z tego?!

Już jakiś czas temu planowałam napisanie tekstu poświęcono czytelnictwu. Czekałam tylko na dane statystyczne za miniony rok. Kilka dni temu  je opublikowano i wszyscy dziwią się temu co tam przeczytali. Dla mnie nie ma zaskoczenia.

Wg badań tylko 37% Polaków przeczytało co najmniej 1 książkę w 2015 roku.


Dla mnie te dane są śmieszne. 
Po pierwsze nie wierzę w całkowitą obiektywność zarówno badających jak i badanych.

Spójrzmy na to z boku. Wzięto pod lupę 3049 Polaków powyżej 15 roku życia. Dobranych metodą random route. Oni reprezentowali cały naród. Oczywiście rozumiem na czym polegają badania statystyczne. Wiem, że nie da się przebadać wszystkich. Problem polega wg mnie nie na tym że mało czytamy, ale na tym co się z tym fantem robi.
Publikuje się dane. Wszyscy są wielce zszokowani.
Nic poza tym.
Winą obarcza się tych co nie czytają. Robi się z nich debili. Dzieli się nas na lepszych i gorszych. 

Teraz co? Przeczytałam więcej niż jedna książkę w zeszłym roku. Jestem lepsza? Mam sobie to wytatuować na czole? Mam napisać w komentarzach "Nie wyobrażam sobie jak ktoś może nie czytać?!".


Nie, nie napiszę, bo wiem jak to jest. Wiem jak to jest nie lubić czytać. Wiem jak to jest nie chcieć sięgać po książki. Wiem, że można przez lata nic nie przeczytać. 

Nie pamiętam kiedy nauczyłam się czytać. Wiem tylko, że nie lubiłam tego robić. Nie rozumiałam jak można czerpać z tego przyjemność. Miałam milion innych pomysłów na spędzanie wolnego czasu. Jest tyle możliwości! Pierwszą książka jaką przeczytałam, całkowicie samodzielnie, bez przymusu, był Harry Potter. Wtedy odkryłam, że czytanie jest fajne. Zaczęłam czerpać z niego przyjemność. Ale nie od razu stałam się molem książkowym. Przez lata książki były dla mnie raczej wakacyjnym hobby. Przez cały rok mogłam nie mieć książki w ręce, by w wakacje nie móc się od nich oderwać. Zresztą zawsze wolałam oglądać filmy. Molem książkowym zostałam dopiero kilka lat temu. Ale jeszcze raz podkreślam: kiedyś nie lubiłam czytania.
Czy czułam się kiedyś gorsza? Zawsze
Czy zmotywowało mnie to do czytania? Nie.

Bo właśnie na tym kończą się te badania. Na artykułach o tym jacy jesteśmy zacofani, jacy prymitywni. I ktoś, kto nie miał w ręce książki od lat słyszy to i czy pójdzie do księgarni? Nie. Raczej będzie udawał, że to go nie dotyczy.
Więc co można zrobić?

Według mnie najważniejsze to pokazać, że czytanie jest łatwe i może być równie przyjemne jak wszystko inne.

  1. Książki w Polsce nie należą do najtańszych. Czy nie łatwiej za połowę tej ceny kupić bilet do kina? Przeciętny Polak, który nie czyta, nie wyda 40zł na książkę.
  2. Nie tak łatwo wejść do biblioteki, a z pewnością nie tym, którzy od lat tam nie byli. Biblioteka kojarzy się z ponurym miejscem, go którego szło się pod przymusem w celu wypożyczenia lektury. Współczesna biblioteka już nie pamięta tamtych czasów. Ale ile z nas o tym wie? Ilu z nas wie, że może tam znaleźć książki z każdej dziedziny? Ilu wie, że tylko księgarnie mają szybciej nowości wydawnicze?
  3. Lektury to zbrodnia przeciwko książkom. I nawet nie chodziło ich dobór. Chodzi o to, że z momentem kiedy książka zyskuje status "lektury", od razu zmniejsza się jej status jakościowy. Co z tego, ze canon się zmienia skoro nie zmienia się podejście? Widziałam listy lektur z zeszłego roku. Jakbym ja chciała mieć takie. Ale niestety, wraz z lekturą przychodzi program nauczania. Musicie wiedzieć, że w tym momencie nauczyciel jest bezsilny. Łatwo zganiać na niego winę za nudne lekcje, ale nauczyciel ma związane ręce. Nie możecie mówić tego co myślicie, ale to co myli ktoś inny że jest poprawne. A nawet jak trafiliście na tych odważnych pedagogów, to pewnie koniec końców powiedział wam na co powinniście zwrócić uwagę, bo będzie wymagane na testach.
  4. I później wychodzimy ze szkół. Wciśnięto nam do głów, ze "Mickiewicz wielkim poetą był" i mamy go tak dosyć, że skreślamy literaturę całkowicie. Czym skorupka za młody nasiąknie...
Ale uważam, że największą zbrodnią przeciw czytaniu jest podejście do tego. Podejście do tych 63%.

Czy w badaniach uwzględniono prasę? Czy uwzględniono miliony artykułów w internecie, które każdy z nas codziennie czyta? Teksty są wszędzie. Otaczają nas i każdy ma z nimi styczność.

Gdybym policzyła wszystkie opowiadanie, ff jakie czytałam w zeszłym roku i potraktowała je jako książki, prawdopodobnie mój wynik byłby 3 razy większy. Bo prawda jest taka, że zaraz przyczepimy się do tego co czytamy. Bo czytając Sienkiewicza jestem lepsza niż czytając Pięćdziesiąt twarzy Greya. Bo są książki dobre i złe.

Nie żyjemy też w kraju który zapewnia nam luksus wolnego czasu, wysokich pensji i takiej prostej życiowej swobody. Pracujemy jak maszyny ciągle martwiąc się czy to wystarczy. Wracamy jak zombie pod wieczór i czy to tak źle, że wolę obejrzeć film lub mecz?
Czy to tak, źle że spędzam swój wolny czas w sposób w jaki chcę?


Mówi się też ciągle o tych 63%. A co z nami, z molami książkowymi? 
2015 rok był najlepszym czytelniczym rokiem w moim życiu. Nigdy nie przeczytałam tak wiele. Teraz dowiaduję się, że jest tak źle, że najlepiej jako naród nie wychylajmy się poza granice kraju. I jak się czuję? Mam wrażenie, że po pierwsze zostałam pominięta, po drugie wybrano bardzo felerną grupę osób. Doświadczyłam czegoś innego, pewnie wy też. Statystyki...


Wiem, że prawdopodobnie każdy kto czyta ten teks znajduje się raczej w tym "lepszym sorcie". Wierzcie mi, ten tekst nie jest wymierzony w was. Ja też uważam za dziwne nie czytać. Tym tekstem bardziej chciałam zwrócić waszą uwagę na to, że można nie sięgnąć po książkę przez cały rok, ale to nie uprawnia nikogo do oceny.
Poza tym doskonale wiemy, że badania to jedno, a rzeczywistość to drugie.
Na targi książki przychodzą tysiące ludzi, w komunikacji miejskiej aż roi się od osób z książką w ręce. Księgarnie i wydawnictwa nie wyrabiają z zapotrzebowaniem. Najchętniej kupowanymi prezentami są własnie książki.

Myślę, że nic się nie zmieni dopóki nie zacznie się działać na wszystkich płaszczyznach. Bo co z tego, że od małego będziemy ganiać dzieci po bibliotekach i pokazywać jakie czytanie jest cool, jeżeli nie będą widzieć dorosłego z książką w ręce. Bo właśnie tak to wygląda, wszelkie działanie kieruje się na dzieci i młodzież, a zapomina o tych, którzy ostatnio książkę dotykali przed maturą. Młodzież czyta bardzo dużo, na to też są badania, więc może czas uderzyć w tych, którzy mają stanowić przykład? Może czas uderzyć w rówieśników tych którzy robili badania.

Może czas na poważnie sprawić by książka nie była alternatywą ale konkurencją?


Może czas pokazać, że owszem jeżeli czytasz jesteś super, ale jeżeli nie, to nic złego. Nikt cię nie zmusza, może nadejdzie czas, a my ci tylko pokażemy jak fajnie może być?

Przestańcie nam walić po oczach nagłówkami pełnymi oburzenia, przestańcie dużo mówić, zacznijcie działać. 

Bo czytanie jest cool, ale robienie innych rzeczy też. Bo czytanie może być równie przyjemne jak wszystko inne. Właśnie tak. Nie lepsze. Tak samo wartościowe.

A jak już w to wsiąkniesz, gdy już przeczytasz pierwszą, drugą, trzecia książkę po iluś tam latach, odkryjesz jak wiele cię ominęło. I wtedy może nawet wysunie się to na sam szczyt ulubionych zajęć. 
Ale pamiętaj, że nic na siłę, że nic z przymusu, że książka to nie lektura, że nie musisz od razu mieć własnej biblioteki. Pamiętaj, ze czasem warto zaryzykować, ale nie dlatego, że wszyscy w okół uważają że nie czytając jesteś gorszy, ale dlatego, że chcesz to zrobić dla siebie.


I jeszcze jedno. Sienkiewicz był naprawdę spoko, ale każda książka jest tak samo wartościowa jeżeli tylko podoba się osobie, która ją czyta. Jako recenzent będę pisać, że coś jest tragiczne, ale to nie znaczy, że nie szanuję opinii tych, którzy tę książkę lubią. Wybierz co chcesz, nie patrz na innych, wyrób sobie swoje zdanie. Czytaj co chcesz!

Najważniejsze że czytamy, albo próbujemy, albo planujemy kiedyś spróbować.

Albo mamy inne zainteresowania, które w danym momencie są dla nas priorytetem.


Zapraszam do dyskusji!

I nadal zachęcam do polubienia fanpage Fshtalking, by żadna recenzja was nie ominęła. Nawet tych złych książek (klik na obrazek)







2 komentarze:

  1. Dla mnie te podsumowania są idiotyczne i mam wrażenie, że ktoś zupełnie bez pomysłu wpadł na takie rozwiązanie. Nawet za bardzo mi się nie chce tego komentować, bo nie wiem co powiedzieć. Trzy tysiące ludzi odpowiada za cały naród. Niech następnym razem przy określaniu bezrobocia zapytają trzy tysiące dzieciaków czy mają pracę, a okaże się, że w kraju mamy 100%-towe bezrobocie. Banda kretynów, zresztą jak wszędzie. Szkoda gadać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Tobą. Sama czytam "okresami" - niekiedy przez parę tygodni nawet do rąk książki nie wezmę, ale przeważnie pochłaniam jedną za drugą. To zależy od czasu, pasji, obowiązków. Na czytanie składa się milion różnorodnych czynników. Czy czuję się źle z tym, że od dwóch tygodni nie mogę się zmusić do skończenia biografii Kapuścińskiego? Tak, ale po drodze przeczytałam cztery inne reportaże. Nigdy nie ma czerni i bieli. Gdyby spytano inne 3000 osób, to może wynik wynosiłby 90%? To zupełnie niemiarodajne.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia