sobota, 11 lutego 2017

BookNerd Rev: Siedem minut po północy

Piszę tę recenzję słucham soundtracku o filmu by jeszcze raz poczuć ten niezwykły klimat tej niepozornej książeczki. Bo chociaż niewielka niesie z sobą taki bagaż emocji, że za każdym razem gdy o niej pomyślisz wszystko wraca.


Jest siedem minut po północy, gdy trzynastoletni Conor budzi się i odkrywa, że za oknem jego sypialni czai się potwór. Jednak to nie tego potwora Conor się spodziewał – sądził, że odwiedzi go raczej ten z dręczącego go koszmaru, powtarzającego się niemal każdej nocy od dnia, kiedy matka chłopca rozpoczęła leczenie. 

Potwór z jego podwórka jest inny. Sędziwy. I dziki. I chce czegoś od Conora. Czegoś niebezpiecznego i przerażającego. Żąda prawdy.


Pomysł na powieść zrodził się w głowie Siobhan Dowd, jednak nigdy nie udało jej się go zrealizować. Pisarka zmarła przedwcześnie z powodu choroby, a Ness zafascynowany pomysłem napisał książkę. 

O książce słyszałam już dawno, zanim wyszedł film i naprawdę zrobiło się o niej głośno. Oryginalnie wydana z ilustracjami zachwycała czytelników na całym świecie. Skuszona też po nią sięgnęłam, niestety po wersję bez obrazków. Nie wiem czy coś tracę tym samym, ale i tak powieść jest tak plastyczna, że całkowicie mnie pochłonęła. 

Niech was nie myli młody wiek głównego bohatera. Siedem minut po północy doskonale trafi do każdego czytelnika bez względu na jego metrykę, a śmiem nawet twierdzić, że im się jest starszym tym mocniej się ją przeżywa.

Wbrew pozorom nie jest to też horror, chociaż patrząc obiektywne fabuła może przerażać, lecz z innych powodów niż nam się naprawdę zdaje. Historia trudna i bolesna. O chorobie, cierpieniu i wizji straty, straty tak bolesnej, że aż przerasta chłopca, który z cierpieniem zostaje pozostawiony sam sobie. 
Czytałam wiele książek o chorobie, ale chyba jeszcze nigdy takiej, która w tak plastyczny a jednocześnie przejmujący sposób pokazałaby tragedie tych którzy nie są chorzy.
Żadne dziecko, w tak młodym wieku nie powinno przeżywać tego co Conor, nie powinno widzieć jak najbliższa mu osoba walczy o życie. Jak jego niewinność wymyka mu się przez palce bo musi dorosnąć zbyt wcześnie. Jak dziecko, które dopiero wkracza w dorosły świat, może sobie z tym poradzić? Nie może i to właśnie jest przedmiotem powieści. 

Potwór nawiedza Conora codziennie gdy wskazówka zegara zatrzyma się na 7 minucie po północy. Potwór pojawia się nagle i wtarga w życie chłopca siejąc zamęt i zniszczenie. To co jednak najbardziej ulega destrukcji to sam Conor. 

Istnieje pięć faz cierpienia: 1. Zaprzeczenie 2. Gniew 3. Targowanie się 4. Depresja 5. Akceptacja.
To w jaki sposób Ness ukazał wszystkie te fazy jest niezwykle plastyczne, przejmujące, ale też budzi mój wielki podziw. Książka jest pełna bólu ale też prostej mądrości, która potrafi do wrażliwego czytelnika dotrzeć tak, że pozostanie z nim na zawsze. 

Nie mamy wpływu na to co szykuje dla nas los. Nie zmienimy przyszłości uciekając od niej. Czasami trzeba po prostu stawić czoła temu co niesie ze sobą życie by przetrwać.

Czasami tym czego najbardziej się boimy nie są potwory.
I właśnie potwór będzie chciał to Conorowi udowodnić. Zmusić go do stanięcia oko w oko z największym jego koszmarem: prawdą.

Książka jest dobitna. Wdziera się najciemniejsze zakamarki duszy, wyrywa na światło dzienne nasze obawy i lęki. Myślicie, że będzie to krótka, przyjemna 200 stronicowa lektura? Przygotujcie się na ściskająca serce opowieść o tym, że nawet jeżeli to potwornie trudne, są takie chwile, ze musimy pogodzić się z rzeczywistością. Nawet jeżeli jest ona koszmarem i chcielibyśmy od niej uciec. Bo najbardziej boli to na co nie mamy wpływu.

Conor niech będzie ucieleśnieniem waszych lęków, przelejcie na niego swoje uczucia. Niech stanie się tym czego się boicie, abyście mogli się od tego uwolnić. Conor też musi.

Siedem minut po północy bez wątpienia zostanie ze mną na zawsze. Będzie mnie niczym potwór nawiedzać, przypominając mi, że świat jest brutalny, ale nie możemy się zamknąć w sobie. Nawet w najtrudniejszych momentach musimy wstać i walczyć z potworami. Nawet jeżeli nasze serce zostanie w tej drodze złamane. 

Jedna z najciekawszych propozycji jakie dla Was miałam. Coś co chciałabym, żeby każdy z was przeczytał. 
Gdy już to zrobicie obejrzyjcie film. Jest on idealnym uzupełnieniem historii, pięknie przeniesionym na ekran portretem chłopca w jego najcięższym okresie. Twórcy wręcz fantastycznie zekranizowali książkę, dbając o wszelkie detale. Jedna z lepszych ekranizacji jakie widziałam. Pięknie łącząca realne z nierealnym. Stworzona na kilku ciekawych płaszczyznach narracyjnych. Bez wątpienie mocno trafiająca do widza. 
Więc jeżeli przy książce udało wam się powstrzymać od łez, jestem niemal pewna, że film sprawi, że zaszklą się wam oczy. Uwypukla wszystko to co w ksiażce najlepsze i wspaniale ją uzupełnia.

Z czystym sercem polecam i mam nadzieję, że gdy już po nią sięgniecie, zachwycicie się tak jak ja.





Recenzja we współpracy z:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia