Przez ostatnie tygodnie byłam w takim dziwnym stanie braku weny do czegokolwiek, dlatego też żadne posty się tu nie pojawiały. Ale ponieważ już mamy wiosnę w pełnej krasie i ja nabieram chęci do działania. Tak więc w najbliższych tygodniach możecie spodziewać się wpisów, recenzji. Mam kilka pomysłów które jeszcze w kwietniu chcę zrealizować. W międzyczasie zapraszam do obserwowania mojego bookstagrama, na którym sporo się dzieje. Nie przedłużając: recenzja.
Saga księżycowa to jedna z najciekawszych i najoryginalniejszych serii literatury fantasy jakie czytałam. Po chwili zastanowienia nie chcę jej przyporządkowywać do literatury młodzieżowej, bo szczerze wierzę, że w tym przypadku nie ma ograniczeń wiekowych.
To, że za pierwszym razem seria nie została wydana w całości, może być jednym z największych błędów wydawnictwa Egmont, taki potencjał, tak dobre zagraniczne recenzje już na starcie stanowiły więcej niż połowę sukcesu. Ale w sumie dzięki temu teraz mamy te śliczne wydanie od Papierowego Księżyca. Na szczęście tym razem otrzymamy pełen pakiet i jeśli nie czytaliście Cinder to po pierwsze w tym miejscu kieruję Was do mojej recenzji, po drugie, zachęcam do lektury, bo już od wczoraj w księgarniach czeka na Was drugi tom.
Cinder - bohaterka pierwszego tomu bestsellerowej Sagi Księżycowej powraca i kolejny raz wpada w wielkie kłopoty. Tymczasem po drugiej stronie świata znika babcia Scarlet Benoit. Szybko okazuje się, że Scarlet nie wie o niej wielu rzeczy. Nie wie także o śmiertelnym niebezpieczeństwie, w jakim przeżyła całe swoje życie. A kiedy spotyka Wilka, pięściarza, który może posiadać informacje o miejscu pobytu jej babci, wzbrania się przez zaufaniem mu. Coś ją do niego jednak przyciąga.
A jego do niej.
Kiedy Scarlet i Wilk wyjaśniają jedną tajemnicę, natychmiast napotykają na następną, a to prowadzi ich do Cinder. Teraz razem muszą stale być o krok przed Levaną, mściwą królową Księżycowych.
Scarlet oparta jest na świetnie nam znanej baśni o Czerwonym Kapturku, ale mimo bardzo wielu podobieństw nie est odwzorowana 1:1. Jeśli macie za sobą lekturę pierwszej części, wiecie, że ten retelling baśni jest jakby tylko pretekstem do pełnej akcji, tajemniczości książki przygody, która przekazuje nam więcej niż z początku oczekujemy.
Scarlet ze swoją burzą rudych loków, czerwoną bluzą jest znacznie dojrzalsza od baśniowego pierwowzoru. Jest odważna i przebojowa. Mocno stąpa po ziemi i nie pozwala sobą dyrygować. To ona, chyba nawet bardziej od Cinder, stała się moją ulubionym bohaterem Sagi do tej pory. Ją da się szczerze lubić, chce się śledzić jej losy, trudno dopatrzyć się wad w jej kreacji. Jest prawdziwa i szczera w tym jak została przedstawiona. Ma w sobie taką iskrę (zresztą Cinder też ją ma), że ufamy jaj jako głównej bohaterce, że jest w stanie udźwignąć fabułę.
Z pierwowzoru mamy też babcię. Ale nie jest to spokojna staruszka która czeka grzecznie aż Scarlet wróci do domu. To chyba od niej Scarlet ma taka moc ducha i chociaż babcie znamy tylko z opowieści, to wiemy, że to silna kobieta, bo jest powód dla którego zniknęła i powód ten jest tak naprawdę motorem akcji.
Jest też Wilk i moi kochani czytelnicy, on może skraść Wasze serca. Jest to bardzo niejednoznaczna postać, trudno go rozgryźć, ale ma urok, któremu łatwo ulec.
Meyer potrafi stworzyć dobrą chemię między bohaterami i relacja Scarlet i Wilka przysparza sporo emocji. To co podoba mi się w niej najbardziej to to, że dziewczyna tak łatwo mu nie ulega jak ja. Jest na to zbyt mądra, trzyma się swoich przekonań i ma cel, który jest dla niej najważniejszy. Ale też nie jest w tym wszystkim beznadziejnie dumna jak rozkapryszone dziewuchy w tak wielu innych powieściach. A Wilk? Go musicie już poznać sami.
Cinder i Scarlet i już wiem że tak musi być z kolejnymi częściami, to tak naprawdę jedna spójna historia, gdzie po prostu narracja jest przeniesiona na rożnych bohaterów, a akcja sfokusowana na różnych wydarzeniach, które w pewnych momentach się łączą. To ten rodzaj serii, który chciałoby się przeczytać w całości od razu. Jeżeli mieliście swoich ulubionych bohaterów w poprzednim tomie, spotkacie ich ponownie. To jedna długa przygoda, elementów której poznawanie to czysta przyjemność.
Saga księżycowa to jedna z najlepszych propozycji jakie trafiły w moje ręce od lat. Seria która w zasadzie zawiera wszystko czego mogę chcieć od dobrej książki. Świetny styl, wciągającą fabułę, mądrze napisanych bohaterów, trochę romansu, trochę rozsądku i dużo fantazji.
Czytając tę powieść trochę zapomina się o otaczającym nas świecie. Pomysł ze stworzeniem tej futurystycznej baśni był genialny. Łączy to co znamy i kochamy z tym co nas fascynuje. Z każdą książką ta historia podoba mi się jeszcze bardziej.
Nie wiem jak jeszcze mogłabym Was zachęcić do lektury. Po prostu dajcie jej szansę a raczej się nie zawiedziecie. Szczególnie, że śmiem twierdzić Scarlet podobała mi się nawet bardziej niż Cinder, a przecież tamtej nie miałam właściwie nic do zarzucenia.
Już teraz odliczam dni do premiery Cress, chociaż daty jeszcze nie znam.
Za książkę dziękuję:
Pamiętam, że upolowałam kiedyś na koszykowych promocjach pierwsze 2 części tej serii, jednak w tych ohydnych, starych, egmontowskich okładkach. Te tak mnie odstraszały, że nie byłam wtedy w stanie zmusić się do sięgnięcia po te historie. Teraz gdy PK zdecydował się wydać je ponownie, tak pięknie w dodatku, kontentując w pełni moje poczucie estetyki, nic już nie stoi na przeszkodzie bym w końcu sięgnęła po te bajeczne historie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, dziewczyna z książkami
Czytałam Cinder i jestem zachwycona światem jaki stworzyła autorka :) A dosłownie kilka dni temu przybyła do mnie Scarlet i już nie mogę się doczekać lektury. Niech tylko moja kolejka się troszkę zmniejszy to zabieram się za 2 tom :)
OdpowiedzUsuń