Większość swojego siedemnastoletniego życia Alice spędziła z matką w drodze, uciekając przed prześladującym je pechem. Jednak dopiero kiedy jej żyjąca w osamotnieniu babcia, autorka kultowych, mrocznych historii, umiera w swojej posiadłości Hazel Wood, Alice dowiaduje się, co oznacza prawdziwy pech. Jej matka znika, porwana przez tajemniczą postać z groźnej krainy, o której pisała babcia Althea. Jedyną wskazówką Alice jest notka zostawiona przez matkę: „Trzymaj się z dala od Hazel Wood”. Dotychczas Alice wystrzegała się dziwacznych fanów swojej babki. Teraz jednak nie ma wyboru i postanawia skorzystać z pomocy kolegi ze szkoły, a jednocześnie wielbiciela twórczości Althei – Ellery’ego Fincha. Wyruszają do Hazel Wood, by uratować matkę, a następnie trafiają do świata opisanego przez Altheę, gdzie Alice być może uda się poznać prawdę na swój własny temat.
Gdy przeczytałam ten opis, od razu poczułam, że to może być książka dla mnie. Magia, tajemnica, baśnie? Wszystko to mogło być składnikami świetnej książki...
mogło być.
Hazel Wood składa się tak jakby z dwóch części, pierwsza przypomina powieść obyczajową, w drugiej pojawia się magia. Problem książki polega na złym podziale. Bo w opisie mamy obiecane te wszystkie fajne rzeczy, a tymczasem one są w drugiej części. Przez 200 stron nic wielkiego się nie wydarzyło. Główna bohaterka krąży po Nowym Yorku, kilka razy jest w szkole... poza tym naprawdę trudno jest mi opisać co się wydarzyło, bo nic się nie wydarzyło. Do momentu porwania matki, nie dzieje się nic poza chaosem. Autorka dość luźnie skacze między czasem teraźniejszym a przeszłym. Czasem trudno to rozgraniczyć. Może miał być to trochę taki strumień świadomości, ale słabo wyszedł. Gdy mama Alice jest już porwana mamy za sobą 1/3 książki a i od tego momentu do pojawienia się magii mija sporo stron. I w pewnym momencie zastanawiałam się czy nie będzie tak, że jak już wkroczymy do Hazel Wood to nie braknie nam książki na rozwinięcie wątku.
Nie brakło, ale wszystko było trochę ponaglane.
Nie brakło, ale wszystko było trochę ponaglane.
Samo Hazel Wood, Uroczysko i ta tajemnica jaka spowija książkę babci Alice mogłaby być świetnym motorem napędowym ale nie jest odpowiednio wykorzystana.
Słyszałam wiele głosów krytykujących główną bohaterkę za jej trudny charakter. Rzeczywiście Alice nie jest miłą osobą, ale mnie akurat to nie przeszkadza. Nie wszystkie bohaterki musza być słodkie i grzeczna, a gdyby to był facet wszyscy zachwycaliby się "bad boyem". To co w Alice mi się nie podobało to brak mojego do niej przywiązania. Dla mnie wszyscy bohaterowie byli troszkę płascy...
Nie lubię pisać niepochlebnych recenzji, ale po prostu mam poczucie, że jestem Wam to winna. To też nie tak, że i książka jest zła. Ona nawet nie jest słaba. Ona po prostu jest taka sobie i to jej problem. Dużo obiecuje a mało daje. Pomysł był super, gorzej z wykonaniem.
Co więcej sądzę, że ta książka tak zwyczajnie nie trafiła w mój gust.
Muszę jednak podkreślić, że czytanie jej, z punktu widzenia często technicznego było niezwykle przyjemne. Okładka jest przepiękna, każda strona tytułowa rozdziału to cudo, i ten papier wspaniały.
Żeby wszyscy tak dbali o jakość swoich publikacji.
To nie była książka dla mnie, ale nie wiem, może warto dać jej szansę.
Super recenzja. Jeszcze nie czytałam tej książki, ale nie wiem czy po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że zainteresowała mnie ta książka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń