John Lennon. Chłopak znikąd/ Nowhere Boy (2009)
Jonna Lennona zna każdy. Powstało sporo filmów dokumentujących życie czwórki z Liverpoolu u szczytu sławy. Jednak jak dorastał ten dość ekscentryczny, ale niezwykle utalentowany założyciel jednego z najlepszych zespołów na świecie? Na to właśnie pytanie starano się opowiedzieć w filmie “John Lennon. Chłopak znikąd.”
Nie wiem czy jest sens streszczać fabułę filmu biograficznego- wszak wszystko jest dość jasne i można to przeczytać wszędzie. Reżyser Sam Taylor-Wood ukazuję Lennona do momentu wyjazdu zespołu do Hamburga, krótko po zmianie nazwy z The Quarry Men na The Beatles. Mamy tu więc ukazaną nie tyle historię legendarnej grupy, ale raczej dość trudne relacje rodzinne, problemy dorastania i początki fascynacji muzyką. Film wydaje się dość interesując i oryginalny, ale niestety bywa trochę nudnawy. Dla każdego może być to jednak ciekawe doświadczenie. Możemy zobaczyć, że Lennon nie był potulnym chłopcem w garniturku, a jego życie nie było usłane różami.
Duża tego zasługa tkwi w grze aktrów i jedynie brak podobieństwa jest chyba wadą. Głównego bohatera gra Aaron Taylor-Johnson, który ze swego zadania wywiązał się całkiem przyzwoicie, jego ciotka to niezawodna Kristin Scott Thomas, a matkę Anne-Marie Duff, która bardzo przekonująco zagrała trochę skomplikowaną i lekko roztrzepaną panią Lennon. Co do reszty The Beatles? W rolę McCartneya wcielił się znany z roli uroczego syna Liama Neesona w “To właśnie miłość” Thomas Brodie-Sangster, a w rolę Georga… jakoś ciężko go znaleźć na liście…
Ja jednak odczułam pewien niedosyt. Może oczekiwałam czegoś więcej. Przez połowę filmu czekałam, aż pojaw się McCartney (który kompletnie siebie nie przypominał), później czekałam na Georga (który był dosłownie przez 5 min) i nie doczekałam się Ringo (bo poznali go dopiero w Hamburgu) ani żadnej piosenki The Beatles którą miałabym prawo znać.
Film jednak nie uważam za nieudany. Widocznie pokazuje on tę część historii, która mniej mnie pociąga. Dowiedziałam się wielu rzeczy, które pomogły mi w nakreśleniu sobie innego oblicza Lennona. Już nie jest dla mnie tylko gwiazdą, stał się może bardziej realny.
Tej nocy będziesz mój/You Instead (2011)
Uwielbiam polskie tłumaczenia tytułów
Na ten film natrafiłam bardzo przypadkowo. Przeszukując otchłań Internetu spodobał mi się plakat i to był powód dla którego postanowiłam go obejrzeć. Film opowiada o dwojgu muzyków Arturze (Luke Treadaway) i Morello (Natalia Tena- “Harry Potter“), którzy spotykają się przy okazji rockowego festiwalu. Oboje dzieli wszystko: styl bycia, poglądy ale przede wszystkim muzyka. Podczas pierwszego spotkania dochodzi między nimi do kłótni, w którą ingeruje ksiądz i w imię miłości skuwa ich kajdankami. Ksiądz znika z kluczem zostawiając tych dwoje samym sobie. Muszą zakopać topór wojenny i zrozumieć, że dla obojga najważniejsza jest muzyka. A jeżeli w tym czasie zrodzi się uczucie… to już musicie sami zobaczyć.
“Tej nocy będziesz mój” to film dość oryginalny. Oglądając go można odnieść wrażenie, ze został nakręcony jakby przypadkiem, trochę amatorsko. Reżyser zrealizował go mianowicie w ciągu pięciu dni, podczas festiwalu rockowego T in the Park. Dzięki temu historia wydaje się trochę bardziej prawdziwa. Film nabiera wiarygodności i nawet jeżeli mojemu opisowi fabuła wydała się komuś banalna, dzięki temu zabiegowi wcale się tego nie odczuwa. Z drugiej strony, czasami się gubiłam. Panował tam mianowicie pewien chaos, który może odstraszyć widzów. Jednak sam film całkiem ciekawie oddaje klimat rockowyh festiwali i jest bardzo ciekawą propozycją dla kogoś kto nie boi się eksperymentów.
“Dziewczyna i chłopak- wszystko na opak”/”Flipped” (2010)
Jeszcze lepszy przykład kreatywności tłumaczy i dystrybutorów filmowych;)
Lubię czasem obejrzeć dobre romansidło. Niestety znaleźć je jest niezwykle trudno. Wydaje mi się jednak, że w tym wypadku dobrze trafiłam. Juli Baker (Madeline Carroll) poznaje Bryce’a Loski (Callan McAuliffe) kiedy zostaje jej nowym sąsiadem. Od pierwszego dnia okazuje sympatię nowemu koledze, ale tan nie ma czasu na zajmowanie się dziewczynami. Co więcej nawet przez myśl mu nie przeszło, że wpadł w oko wścibskiej, namolnej dziewczynie, która przesiaduje na drzewie, ma strasznie zarośnięty trawnik przed domem i co gorsza, hoduje kurczaki, które zapewne znoszą jaja z salmonellą. Inaczej jest z Juli. Ją Bryce fascynuje. Chce się do niego zbliżyć. Kiedy oboje są już nastolatkami, Juli zaczyna traktować Bryce'a chłodniej, a on odkrywa, że zawsze ją lubił, ale bał się przyznać do czegoś, czego nie rozumiał...
“Flipped” (pozwolicie, że będę się posługiwała angielskim tytułem, bo polski jest niedorzeczny) to ciepły i zabawny film o miłości. Utrzymany jest w klimacie lat 60, z pięknymi zdjęciami i scenografią. Najciekawszy w całym tym obrazku jest sposób narracji. “Flipped” to ekranizacja książki Wendelina Van Draanena, w której poszczególne rozdziały prowadzone są z dwóch perspektyw głównych bohaterów. W filmie ten zabieg bynajmniej nie został pominięty. Narracja jest dwuosobowa przez co łatwo możemy zrozumieć jak przebieg zdarzeń wygląda z punktu widzenia Bryce’a czy Juli. Właściwie jest to niezwykłe i tylko można być pełnym podziwu, że zabieg tak bardzo się udał. Dzięki temu film jest oryginalny, a główni bohaterowie jeszcze ciekawsi. Uważam, że to jeden z lepszych filmów jakie możemy oglądać o nastoletniej miłości. Film piękny, ciepły, przesiąknięty klimatem retro. Jeżeli jeszcze mogę coś napisać na zachętę to dodam, że reżyserem filmu jest Rob Reiner, twórca tak kultowej komedii jak “Kiedy Harry poznał Sally” a to powinno być już dostatecznym dowodem, że coś jest na rzeczy. Naprawdę szczerze polecam:)
Ufff. Na szczęście dziś przez Ciebie bezgranicznie napaliłam się tylko na ten środkowy. Może kiedyś też obejrzę ten ostatni. Na dzień dzisiejszy You Instead trafia na listę "GET IT" :)
OdpowiedzUsuńBTW. Fajny pomysł z takimi podsumowaniami, sama się kiedyś nad takimi "cyklami" zastanawiałam, ale jestem za mało regularna;p
Jak spojrzałam na pierwszy plakat, to myślałam, że to David :)You Instead zapowiada się ciekawie, zobaczę, jak tylko go dorwę. Generalnie świetny pomysł z tymi podsumowaniami, aż się zmotywowałam żeby więcej filmów oglądać. Tak trzymaj :)
OdpowiedzUsuńJak będę to robić regularnie (w miarę) to będę sama pod wrażeniem:)
OdpowiedzUsuńKama - dziękuję, będę miała co jutro w pociągu oglądać :)
OdpowiedzUsuńze szczególnością dwa ostatnie do mnie przemawiają. ale ja jestem wieczną nastolatką, więc mnie samej to nie dziwi.
poza tym... T in the Park. ja chcę :(