Tak to znowu ja. Czuję się tak jakbym zaniedbała tego bloga całkowicie i pozwoliła na jego swobodne obumieranie, ponieważ dawno,bardzo dawno nic nie pisałam, a ostatnia recenzja pojawiła się całą wieczność temu. Niestety, ale w sumie na szczęście, byłam całkowicie pochłonięta kończeniem moich dwóch prac magisterskich - tak pisałam dwie na raz, dlatego możecie sobie wyobrazić jak wyglądało moje życie. Ostatni miesiąc był wyjątkowo ciężki, ale wracam do porządku. Wczoraj obroniłam pracę nr 1.
I tak, chwalę się tym na około, ale o egzystencji będzie kiedy indziej.
Dziś cieszę się, że pierwsza notka po mojej nieobecności to recenzja. I dodatkowo mam dla was krótką informację, która może wydać się całkiem atrakcyjna, więc zachęcam do czytania.
Projekt "Rosie" Graeme Simons
Jak pisałam już wcześnie, szufladkowanie książek jest zarówno pomocne ale i problematyczne. Szczególnie w kwestii wieku. Na ogół jest jednak tak, że o ile etykietki czasami powinny się pojawiać, to wiele zależy od naszych prywatnych upodobań. I tak Projekt "Rosie" mimo, że raczej "literaturą młodzieżową" nie jest, może się spodobać każdemu.
Don Tillman się żeni. Tylko nie wie jeszcze, z kim.
Wdrożył więc Projekt „Żona” i opracował 16-stronicowy kwestionariusz, który ma wyłonić idealną partnerkę. Musi mieć przyzwoity zawód, nie może palić, pić alkoholu, a wśród jej cnót punktualność winna znajdować się w ścisłej czołówce.
Tymczasem Rosie Jarman dorabia jako barmanka, pije, pali i notorycznie się spóźnia. Jest również inteligentna oraz piękna. I szuka swojego biologicznego ojca, a w tym Don Tillman, profesor genetyki, może jej służyć pomocą.
Z Projektu „Żona” Don dowiedział się kilku ciekawych rzeczy. Na przykład, dlaczego wszystkie jego dotychczasowe znajomości kończyły się na pierwszej randce. Dlaczego szybkoschnąca odzież fitness nie nadaje się na kolację w restauracji. I dlaczego, pomimo wszelkich prób naukowych, nie da się znaleźć miłości - to miłość znajduje Ciebie.*
Możemy debatować nad tym co czyni człowieka idealnym, co sprawia, ze on/ona idealnie do nas pasują, czego oczekujemy od partnera, ale tak naprawdę nie ma złotego środka... no oczywiście Don uważa inaczej. Dla niego świat składa się z konkretnych elementów, każda skutek ma swoją przyczynę, każde działanie określone możliwości rozwiązania, każda czynność określony cel. Don jest człowiekiem dość nietuzinkowym. Jest to określenie dość bezpieczne, tak naprawdę czytając o Donie możemy użyć spokojnie słowa "dziwak". Jednak w całym tym jego dziwactwie jest coś co nas ujmuje, coś co powoduje, że zaczynamy się z tym oswajać, że przestaje nam to przeszkadzać, że w pewnym momencie zaczyna to być dla nas całkowicie normalne. To zasługa Simonsa, który tak prowadzi postać, że od początku do końca jest niebywale konsekwentny w jej budowaniu i mimo to potrafi nas zaskoczyć.
Największym plusem książki, jest właśnie jej główny bohater. Jest jedną z tych postaci, które na długo zapadają w pamięć, nawet gdy sama fabuła książki zaczyna się zacierać. Nie ukrywam - sympatia jaka darzę Dona może wynikać ze sporego podobieństwa jakie zauważam między nim a Sherlockiem. Pomijając aspekt kryminalny, Don posiada wiele cech, które pokochaliśmy w Sherlocku i nie mogłam wyzbyć się tego uczucia, że gdzieś to już widziałam. I wbrew pozorom, to było bardzo miłe uczucie. Don jet osobą nieprzystosowaną do życia w społeczeństwie na szeroką skalę, a mimo to pokazuje swoja siłę, swój charakter i po prostu nie da się go nie lubić. I mu kibicować - bo co jak co, ale projekt "Żona" jest pomysłem kapitalnym.
Graeme Simons nie tylko stworzył kapitalną postać, ale otoczył ją innymi barwnymi charakterami i jedyną z najciekawszych kobiet o jakich ostatnio czytałam, ale też stworzył tło na którym Don wydawał się jeszcze barwniejszy. Bo tak, sam projekt jest tłem, ale właśnie w oczekiwaniu na jego wnyki z niecierpliwością przewracamy strony, by nagle odkryć, że najważniejszym projektem książki jest projekt "Don".
I własnie tu przechodzimy do miłosnego życia głównego bohatera, którego generalnie brak. I właśnie jego niedoświadczenie powoduje, że gdy w jego życiu niczym tornado pojawia się Rosie, która notabene oblewa cały kwestionariusz Dona, odkrywamy, że w sumie to nie burzliwego romansu tu potrzebujemy. Ponieważ relacja Dona i Rosie jest czymś więcej, jest czymś ciekawszym i osobiście to na jakim etapie skończą nie miało dla mnie znaczenia, ponieważ najważniejsze było to, co wniosą nawzajem do swojego życia.
Projekt "Rosie" to opowieść opowieść o poszukiwaniu i odnajdywaniu w życiu tych elementów, których nam brakuje. To opowieść o przełamywaniu barier, tworzeniu relacji, o zmianach, których się nie spodziewamy. O tym, że "nowe" może nadejść w każdej chwili i nie ważne ile masz lat, co przeżyłeś i gdzie jesteś, zawsze może pojawić się ktoś kto wywoła rewolucję.
Wreszcie, jest to książka inteligentna, zabawna, oryginalna i dojrzała. Książka, która nie bawi się czytelnikiem, która szanuje czytelnika, która powinna się spodobać kobietom, ponieważ mogą odkryć męski punkt widzenia, oraz mężczyznom, bo pokaże im, że "romans" może być godną uwagi lekturą (bez przelotnych spojrzeń, muśnięć dłoni i omdleń).
Poza tym, osobiście czekam na ekranizację, bo jeżeli coś ma potencjał stania obok Nothing Hill, Kiedy Harry poznał Sally, Jeden dzień i wielu, wielu kultowych komedii romantycznych, które oglądają wszyscy i nikt się tego nie wstydzi, to jest tym Projekt "Rosie".
UWAGA!!!
A teraz krótkie ogłoszenie. Tak się składa, że dysponuję dodatkowym egzemplarzem Projektu "Rosie" i z chęcią bym się nim podzieliła. Więc co powiecie na konkurs?
Myślę, że to całkiem sprawiedliwa forma podzielenia się z wami tą bardzo interesującą lekturą.
Niestety, przez najbliższy tydzień będę jeszcze troszkę zajęta sprawami kończącymi moją edukację, dlatego na chwilę obecną nie mam czasu na przeprowadzenie konkursu. Ale bez obaw - wszystko się wkrótce wyjaśni.
Każdego chętnego zapraszam do polubienia mojego fanpage'a - będziecie dzięki temu na bieżąco, ponieważ tam najszybciej pojawią się jakiekolwiek informacje.
I nie zapomnijcie o polubienia fanpage'a Media Rodzina :)
PIERWSZA!!1111one
OdpowiedzUsuńdobra, żarcik sytuacyjny.
"Wreszcie, jest to książka inteligentna, zabawna, oryginalna i dojrzała. Książka, która nie bawi się czytelnikiem, która szanuje czytelnika, która powinna się spodobać kobietom, ponieważ mogą odkryć męski punkt widzenia, oraz mężczyznom, bo pokaże im, że "romans" może być godną uwagi lekturą (bez przelotnych spojrzeń, muśnięć dłoni i omdleń)." -- okej, chcę przeczytać, głównie przez to zdanie z recenzji. zaciekawiło mnie.
Moim zdaniem książka ta jest świetna! :)
OdpowiedzUsuńDobrej Nocy!
http://fridayp.blogspot.com/
gratuluję obrony, podziwiam za pisanie dwóch magisterek razem. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńGratulacje! I witam w świecie osób z "mgr" przed nazwiskiem :)
OdpowiedzUsuń"Projektu Rosie" nie czytałam, ale zachęciłaś mnie ;)
Czytałam i też polecam.
OdpowiedzUsuń