Ludzie mają to do siebie, że uwielbiają czarne charaktery.
Kochamy ich nienawidzić. To czyste zło stające w opozycji do dobrego głównego
bohatera. Zastanawialiście się może jednak co było z nimi zanim stali się tacy
źli, co wpłynęło na to kim są? Człowiek z natury zły się nie rodzi, więc co
musiało się stać by oddali swoje życie zniszczeniu i zagładzie? Dzięki książkom
takim jak ta możemy się co nieco o tym dowiedzieć.
Catherine jest jedną z najbardziej pożądanych dziewczyn w Krainie Czarów i faworytą króla, ale ona nie jest tym kompletnie zainteresowana. Jako utalentowany cukiernik marzy o otwarciu swojej własnej cukierni, jednak dla jej matki i większości otoczenia taki wybór jest nie do pomyślenia skoro może zostać królową.
Podczas balu na którym Catrherine spodziewa się królewskich oświadczyn poznaje przystojnego i tajemniczego Jesta- Jokera i królewskiego trefnisia. Po raz pierwszy dziewczyna zaczyna czuć pociąg do kogoś innego. Pod groźbą obrażenia króla i zesłania hańby na rodzinę, Cath ukrywa swoje uczucia by w odpowiednim momencie postawić na swoim.
Ale w Krainie Czarów nie wszystko jest takie proste.
Niestety nigdy nie czytałam oryginalnej wersji Alicji w Krainie Czarów napisanej przez Lewisa Carrolla. Znam za to wiele filmów oczywiście bajkę Disneya. Przez lata skupialiśmy się na przygodach małej dziewczynki, która niefortunnie wpadła w króliczą norę. Tak poznawaliśmy Krainę Czarów. Tak też poznaliśmy zła i bezwzględną Królową Kier której ulubionym zajęciem jest ścinanie głów.
Jednak jaka była Królowa wcześniej, co się stało, że zło przejęło kontrolę? Jak wyglądała Kraina Czarów gdy nie ciążyło nad nią okrutna ręka władcy.
Marrisa Meyer specjalizuje się w wykorzystywaniu klasycznych historii i tworzeniu z nich nowych, współczesnych historii. Jednak Saga Księżycowa była czymś troszkę innym. Tam po prostu wykorzystała motyw Kopciuszka, Czerwonego Kapturka, Roszpunki i Śnieżki umiejscawiając je w futurystycznym świecie przyszłości. Bez serca to wariancja na temat tego co było wcześniej z zachowaniem klimatu, postaci, miejsc, takimi jak je stworzył Lewis Carroll.
Mamy Kota z Cheshire i Pana Gąsienicę. Marcowego Zająca, Białego Królika i oczywiście Kapelusznika. Jest i słynna herbatka i Lustro. Są róże, są karciani żołnierze. Tak naprawdę Meyer przenosi nas do właśnie tej znanej nam Krainy Czarów ze zmniejszającymi ciastkami. Brakuje tylko jednego - Królowej Kier. I tu zaczyna się cała zabawa.
Książkę, dzięki tym dobrze znanym elementom czyta się ze sporym sentymentem. Sama bowiem historia nie jest jakoś niesamowicie porywająca, ale wiedząc jak skończy Catherine, po prostu nie możesz się oderwać. Rozwój, a raczej degradacja tej postaci jest wręcz zatrważająca. Już po paru pierwszych stronach możesz zauważyć, że Cath to miła, dobra dziewczyna, której daleko do przyszłej Królowej Kier. Jej marzenie to otworzenie cukierni by bezkarnie mogła przyrządzać smakołyki i uszczęśliwiać innych. Zostanie królową nawet nie leży na dole jej listy marzeń. Jak to się stało, że z takiej delikatnej istoty zrodzi się potwór bez serca można sobie wyobrazić, jednak to jak przedstawiła to Meyer to już inna sprawa. Nawet gdy człowiek zaczyna się domyślać co może sie stać i nawet gdy to się rzeczywiście dzieje, autorka na tyle dobrze prezentuje przemianę bohaterki, że w sumie to w porządku, że się wszystkiego domyślasz, albo próbujesz. Tak to jest gdy znamy zakończenie historii.
To co mnie bardzo się podobało, to że TO wydarzenie, jedno konkretne nie przemieniło Cath a było kroplą przechylająca szalę. Na przestrzeni całej opowieści możemy zauważać jak bohaterka dojrzewa, rozwija się. Jedno wydarzenie spowodowało, że przeszła na złą stronę. Jest to bardzo w sumie ciekawe, jak jej droga zmierzała ku pewnemu celowi i nagle radykalnie skręciła w innym kierunku. Królowa Kier mogła być kimś całkiem innym.
Kraina Czarów to miejsce gdzie czas inaczej płynie, to miejsce gdzie wszystko się może zdarzyć i inaczej patrzy się tu również na romans. Z początku może wydawać się on trochę banalny, miłość niemal od pierwszego wrażenia, ale tak nie jest. Cath jest bardzo delikatna i ostrożna w uczuciach. Jeszcze ostrożniejszy jest Jest. Podoba mi się dynamika i tempo, a najbardziej to, że książka nie wpływa na to co napisał Caroll. Autorka na koniec musi być brutalna i to jest najlepsze.
Podobają mi się różnorodne i kolorowe postaci drugoplanowe. Zaborcza matka i niekumaty król. Podoba mi się jak akcja rozwija się stopniowo, nie za wolno i nie za szybko.
Generalnie podobało mi się niemal wszystko, a małe zgrzyty które chyba przy każdej lekturze wyłapuję, po prostu puszczam w niepamięć. Wszytko zwalam na barki specyfiki Krainy Czarów gdzie wszystko, nawet najbardziej komiczne jest prawdopodobne.
Meyer posuwa się nawet dalej. Nie tylko tłumaczy losy Królowej Kier ale dowiadujemy się co nieco o Kapeluszniku zanim "Szalony" stało się jego określeniem. Co robił Pan Gąsienica czy kim był Kat królowej. To niemały hołd dla pięknej opowieści Lewisa Carolla.
Bez serca to przyjemna lektura, która przenosi cię do magicznego świata gdzie możesz wypić herbatkę z Szalonym Kapelusznikiem, porozmawiać z Kotem z Cheshire. Gdzie trzeba uważać na niektóre smakołyki by przypadkiem nie zmienić się w kozła. To opowieść która przenosi nas do krainy dzieciństwa, która nadal ma trochę z opowieści dla dzieci, ale w której więcej radości znajdzie dojrzały czytelnik. To naprawdę wciągająca historia o miłości, harcie ducha. O uporze i marzeniach. I wreszcie - jedno z ciekawszych studiów bohatera, wariacja na temat tego jak czasami złamane serce może doprowadzić do katastrofy.
Królowa Kier, wszechwładna królowa, dama bez serca która po prostu chciała marzyć i kochać.
Premiera książki już w MAJU więc wypatrujcie newsów, ja też na pewno będę Was informowała na moim Facebooku.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz