Dziś odejdę na chwilę od książek. Tylko na chwilkę, ale ostatnio obejrzałam film który zainspirował mnie do napisania tego posta. Jak pewnie wszyscy wiedzą, rozpoczął się rok szkolny. Zmora dzieci i nauczycieli. Zaczęłam więc myśleć o filmach w których szkoła odgrywa wielką rolę, a które pokazują ją w jakimś wyjątkowym świetle. Czy to poprzez wspaniałych nauczycieli, przyjaźnie, jakieś ciekawe socjologiczne przypadki czy po prostu jako znaczące tło dla wydarzeń.
Jak wspomniałam w tym zestawieniu są filmy gdzie szkoła ma znaczącą rolę. Zabraknie więc wielu filmów młodzieżowych w której owszem bohaterowie spędzają sporo czasu w szkole ale jest ona tylko tłem jak każde inne. Zestawienie starałam się jak najbardziej urozmaicić, mam nadzięję, że się udało.
Zapraszam na listę 5 filmów, które pokazują jak ważna i czasem fajna może być szkoła. Kolejność jak najbardziej przypadkowa, więc się nią nie sugerujcie.
1. Młodzi gniewni (1995)
Film, który zainspirował mnie do napisania tego posta. Obejrzałam go już minimum pięć razy i powiem wam, że za każdym razem emocje są tak samo silne jak nie większe.
Historia byłej oficer marines która dostaje posadę nauczycielki klasy specjalnej w liceum w Los Angeles. Klasa specjalna w tym przypadku oznacza tzw. trudną młodzież którą amerykański system edukacji zdecydował wepchnąć do jednej sali. Członkowie gangów, dzieciaki mieszkające w parszywych dzielnicach i mające problemy w domu. Dzięki niekonwencjonalnym metodom nauczania okazuje się, że jest to klasa z olbrzymim potencjałem, która po prostu potrzebowała kogoś kto postara się ich zrozumieć.
Grana przez Michelle Pfeiffer bohaterka w żaden sposób nie pasuje do tych dzieciaków, jest niczym owieczka rzucona na pożarcie lwom. Jednak posiada jedną ważną cechę - upór. Nie odpuszcza dzieciakom i nie odpuszcza sobie co przynosi niezwykłe efekty.
Młodzi gniewni pokazują jak czasem system edukacji przypomina maszynę a nie coś co powinno ułatwiać nam życie. Jak bardzo czasem łatwo skreślić człowieka tylko przez to skąd pochodzi.
Uwielbiam ten film bo nie tylko daje wiarę w ludzi, w to że nie powinno oceniać po pozorach. Ale przede wszystkim ponieważ jest taki surowy, nie wygłaskany, nie wali w nas górnolotnymi sloganami które nie mają poparcia. Jest ciężki, jest ważny i niezwykle dobry. Gra młodych aktorów jest rewelacyjna, tematyka jest świetna i muzyka która perfekcyjnie dopełnia obrazka!
Każdemu powinniśmy choć spróbować dać szansę i każdy z nas ma wybór co zrobi z życiem. Nawet kiedy świat mówi inaczej.
2. Klub winowajców (1985)
Kolejny film którego nie mogłabym tu pominąć. Jeżeli nigdy nie oglądaliście filmów Johna Hughesa to koniecznie to zmieńcie. To jaki klimat mają jego filmy, jak trafia w punkt w przedstawianiu młodzieży jest niesamowite. Jego filmy nawet po prawie 30 latach są nadal bardzo aktualne i wydaje mi się, że z biegiem lat podobać mogą się jeszcze bardziej.
O tym filmie już kiedyś pisałam, więc zapraszam do przeczytania mojego posta sprzed już prawie 4 lat. Od tego czasu moje stanowisko się jednak nie zmieniło: Klub winowajców to świetny obraz młodzieży, pokazujący, że nawet w tak młodym wieku można mieć pewne problemy i wiedzieć zadziwiająco dużo o świecie. To też jeden z lepszych filmów o "nie ocenianiu po pozorach bo te bardzo mylą". Jeżeli może jeszcze jesteście nastolatkami, to odłóżcie na bok wszystkie te współczesne produkcje i obejrzyjcie coś naprawdę wartościowego.
Świetna muzyka i idealnie dobrani młodzi aktorzy tworzą klimat, który mimo, że dość kameralny nie pozwala oderwać wzroku od ekranu.
Wbrew pozorom to też film niosący ważne przesłania ale pokazujący to w nienachalny i niebanalny sposób. Jeden z najtrafniejszych obrazów młodzieży i życia w szkole jaki widziałam. Odległy od tego co często daje nam Hollywood. I całe szczęście.
To jedna z tych kultowych produkcji, która już zawsze będzie się pojawiać w takich zestawieniach jak moje. I chociaż często sprzeciwiam się takim oczywistościom, Klub winowajców może być jednym z moich ulubionych filmów dla młodzieży, który spodoba się każdemu bez względu na wiek.
10 pkt dla każdego kto to zanucił
3. Uśmiech Mona Lizy (2003)
Wejdźmy na troszkę inne tory, ponieważ tu nie tyle co szkoła ale nauczyciel jest najważniejszy. W latach 50 gdy najważniejszym zadaniem kobiety było prowadzenie domu i rodzenie dzieci, te które podejmowały edukację były zawsze traktowane inaczej. Mimo, że kobiety kończyły studia od wielu już lat, to jednak lata 50 pokazały jak bardzo niektórzy nie chcieli tego jeszcze zaakceptować. Uśmiech Mona Lizy pokazuje jak ciężko zmienić ludzki światopogląd. Opowiada o kobiecie, która dostaje posadę nauczycielki historii sztuki i która pokazuje swoim uczennicom, że życie nie kończy się na małżeństwie i rodzeniu dzieci. Mimo, że może nie jest to jakiś wybitny film, od razu zapisałam go na liście, ponieważ co jak co, ale wywołuje silne emocje.
Nadal mimo wielu już lat dyskryminacja ze względu na płeć jest aktualna i chociaż ciągle sie z nią walczy jest widoczna. Filmy takie jak te pokazują jednak jak wielki krok uczyniło społeczeństwo.
Nauczyciele tacy jak grana przez Julie Roberts bohaterka to przykład nie tylko wspaniałego pedagoga ale też tego, że ten zawód jest czymś znacznie więcej niż uczeniem tabliczki mnożenia i pisania. Nauczyciel z powołaniem, który oddaje całe serce i który staje się dla uczniów kimś niezwykle ważnym. Edukację traktujemy jako pewnik, bo sami mamy do niej niepodważalne prawo, ale niektórzy tego wyboru nie mieli a społeczeństwu to nie przeszkadzało.
W tym filmie nie tylko jest walka z systemem ale też ze staroświeckimi poglądami, która często przypomina walkę z wiatrakami.Walka tradycji z postępem, coś co chyba nigdy się nie skończy.
4. High School Musical (2006)
To nie żart i zanim zaczniecie przewracać oczami, proszę wysłuchajcie mnie.
W żaden sposób nie uważam by ten film był na takim poziomie jak pozostałe tu wymienione, ba nawet nie sądzę by był filmem dobrym. Tak szczerze powiedziawszy to niemal każda scena jest tam tak bardzo cringeworthy że oglądając to tydzień temu z przyjaciółkami więcej się śmiałyśmy niż rejestrowałyśmy przebieg akcji. Bo nic tu nie ma większego sensu, wszystko jest zbyt idealne, dzieciaki maja (jak na tamte czasy) za ładne fryzury, szkoła jest za czysta a wszyscy za bardzo się lubią.
A mimo to... HSM był jednym z tych trochę przełomowych filmów, który miał pokazać młodzieży że bycie innym nie jest złe i że nie powinniśmy chcieć się nigdzie wpasować bo najlepiej być sobą. I chociaż brzmi to tak, że trochę zbiera mi się na wymioty, to muszę przyznać, że przekaz działa. Po tym filmie śpiewanie, czy teatr stały się modne. Wrażliwe dzieciaki nabrały pewności siebie, widziałam wiele wypowiedzi w których nastolatkowie przyznawali, że wyszli ze swoich skorup, że zainteresowali się teatrem dzięki HSM. Producenci zaczęli też tworzyć barwne filmy i seriale dla młodzieży o młodzieży i z młodzieżą. Z prostymi przekazami, takie czyste i trochę niewinne i myślę, że tego nam było trzeba. Poza tym gdy miałam te 15 lat to bardzo mi się te filmy podobały. I tak sobie myślę, czy nie dobrze czasem zobaczyć taki wyidealizowany obraz szkoły gdzie największym problemem jest to kto dostane solówkę? Bo teraz to tylko jedna wielka drama, a filmy takie jak ten są ciepłe, miłe i przyjemne i co najważniejsze pokazują że nie trzeba być cool by być cool.
Jeżeli jednak kompletnie nie macie na to ochoty, obejrzyjcie Grease.
5. Stowarzyszenie Umarłych Poetów (1989)
Ok więc na chwile odłóżmy wszelkie pozory tego co bym nazwała zdrowym i statecznym podejściem do tematu.
Gdybym miała wybrać jeden film, jedną historię która rzeczywiście miała na mnie jakiś wpływ, takie realne oddziaływanie to byłby to właśnie ten. Często mówimy górnolotnie o rzeczach, książkach, które na nas jakoś wpłynęły, ale szczerze, nic tak naprawdę mnie nie zmieniło. Owszem może w jakiś sposób nakierowały moje poglądy, albo pomogły w ich zwerbalizowaniu ale żeby to rzeczywiście było coś przełomowego. Niedawno jednak uświadomiłam sobie,że jest taka jedna historia gdzie mogę nakreślić okres przed i po i która rzeczywiście miała wpływ na to kim jestem dziś.
Stowarzyszenie Umarłych Poetów przede wszystkim wyzwoliło we mnie pewną wrażliwość, której wcześniej nie rozumiałam. Film ten pomógł mi też zrozumieć jakie ideały cenię, czego szukam i co mogłoby być dla mnie ważne. Brzmi to mega patetycznie i w pewnym stopniu jest, ale też trudno zaprzeczyć, że film ten jest wyjątkowy.
Jest to poetycki film, każda niemal sentencja jest ważna ale co jeszcze co bardziej niezwykłe udało się to widzowi przekazać tak, że nie nudzi, nie muli a wręcz przeciwnie- hipnotyzuje. Ten film trafił do mnie każdym słowem. Przekazał tyle ważnych wartości, pokazał jak czuć i poznawać świat.
Chciałabym byście na chwilę się przy nim zatrzymali. Może czytają to jacyś uczniowie, dla których pewnie szkołą jest teraz przykrym obowiązkiem. Dla których życie nadal bardzo proste nie wymaga głębszego zastanowienia. Powiem wam jednak, że już teraz kształtujecie swoją przyszłość, już teraz podejmujecie ważne wybory, chociażby mało to się toczyć tylko na płaszczyźnie własnej samoświadomości wrażliwości już teraz odbieracie ważna lekcję. Jasne że szkoła jest męcząca, ale est to tez najuważniejszy okres w waszym życiu. Czerpcie z tej wiedzy jak najwięcej, nie bądźcie ignorantami. Może nie spotkacie takiego nauczyciela jak Keating, ale czyż nie wspaniale byłoby dążyć do tego by samemu stać się takim człowiekiem? By patrzeć ponad horyzont, by czerpać z życia garściami, by nie zamykać się w schematach.
Jeżeli po przeczytaniu tego wpisu, macie wybrać jeden film, to zaklinam was wybierzcie ten. Obejrzyjcie go na spokojnie, spróbujcie o odczuć. Bo ta historia to coś więcej niż film.
Trochę mnie przy ostatnim poniosło, ale w sumie...
Pisząc ten post wcale nie twierdzę, że szkoła jest świetna, wszyscy nauczyciele wspaniali i w ogóle to najlepszy czas waszego życia. Szkoła może być jak wrzód na tyłku. Jednak też śmiem twierdzić że często trochę za pochopnie ją oceniamy. To nieprzyjemny obowiązek i nic z tym nie zrobimy. Większość nauczycieli chce dla nas jak najlepiej, z doświadczenia np najlepiej wspominam tych którzy wymagali najwięcej. Ale nie oszukujmy się, wracać do tych czasów zabardzo bym nie chciała.
Tym postem chciałam jednak (no może poza HSM które jet tu z innych powodów) pokazać wam wartościowe produkcje, które na waszych kolegów i nauczycieli i może na was samych mogą pomóc spojrzeć inaczej. Nie wszystkie filmy o młodzieży muszą być banalne i głupie. Wybrane przeze mnie produkcje, nawet HSM, łamią pewne przyjęte hollywoodzkie stereotypy o życiu w liceum.
Wiecie czego szkoła powinna nas uczyć? Że życie, które toczy się za jej murami jest inne, że tak naprawdę sami stanowimy o sobie, że by coś osiągnąć w życiu najpierw powinniśmy poznać własną wartość. Poznać samych siebie.
Dlatego w tym rozpoczynającym się roku szkolnym i zbliżającym się akademikiem życzę wam jednego, właściwie dwóch rzeczy: 1) byście nauczyli się patrzeć poza schematy i 2) miłych seansów.
Zrobiłaś mi ochotę na filmy, a to u mnie rzadkość, bo zdecydowanie wolę seriale, przez co nie oglądam więcej niż dwóch filmów w ciągu sześciu miesięcy. Pierwszy i ostatni tytuł zapisuję do natychmiastowego obejrzenia. Pozdrawiam, Wielopasja
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Młodych gniewnych", bo bardzo lubię Michelle Pfeiffer :)
OdpowiedzUsuń