czwartek, 12 października 2017

BookNerd Rev: "Zima koloru turkusu" Carina Bartsch

Chociaż to jesień dopeiro się zaczęła, nie zaszkodzi wybiec trochę do przodu, prawda?


Emely jest kompletnie zdezorientowana. Dlaczego Elyas, mężczyzna o turkusowych oczach, zniknął właśnie wtedy, gdy zdecydowała się mu zaufać? Na szczęście wciąż może liczyć na swojego tajemniczego, internetowego wielbiciela... Ale czy w końcu dojdzie do ich spotkania? Ciąg dalszy akademickiego romansu o tym, czy warto dawać drugą szansę trudnej miłości.

Gdy dwa lata temu czytałam Lato koloru wiśni byłam szczerze zaskoczona. To był czas kiedy dużo  powieści New Adult przewinęło się przez moje ręce, ale większość była amerykańska, a przyznam się, z niemiecką literaturą moja przygoda kończyła się na Goethe. Chociaż teraz jak o tym myślę, możliwe że czytałam jakieś książeczki dla nastolatek, ale kto by to pamiętał. W każdym razie, tak jak często do polskiej literatury młodzieżowej, tak do powieści Cariny Bartsch podchodziłam z dystansem. 

Polecam zapoznanie się z moją recenzję Lata koloru wiśni. Nie będzie tu spoilerów co do treści, więc spokojnie czytajcie dalej, bo wiem że czasem ludzie nie chcą zaczynać serii bez pewności czy kontynuacja też będzie dobra.
To się przekonajmy.

Czytając część pierwszą miałam kilka zgrzytów, gdzie uważałam, że autorka za bardzo popłynęła w banał a jej bohaterowie odbiegali za bardzo od tego do czego nas przyzwyczaiła. Wydaje mi się że w tomie drugim odrobiła lekcję. Nie przypominam sobie momentów w których tak jak to było w 1 mocno wywracałam oczami. 

Nie mam większych zastrzeżeń do Emley, a jeśli czytacie mnie od pewnego czasu  wiecie jak bardzo lubię czepiać się bohaterek. Właściwie śmiem twierdzić, że Emley i Elyas to jedna z najzdrowszych par w literaturze NA. Ten gatunek ma wieeeeeeeele problemów, Bartsch unika jednak błędów, które tak mnie irytują. Tanich zabiegów i tropów, jak "nie jestem taka jak inne", "trzeba mnie chronić", "nie wiem co zrobić z moim życiem bo jestem taka niezdecydowana". Emley to silna bohaterka i nie pozwala facetowi sobą pomiatać i nie zdziwia, bo czasem pisarze chcą nam przedstawić niezależne dziewczyny, które robią z igły widły. Emley ma powód, by postąpić tak a nie inaczej. Trochę jakby dojrzała od pierwszego tomu. Oczywiście postępuje czasami pochopnie i nieidealnie, ale jako kobieta muszę przyznać, że taka nasza natura.

Lubię też gdy druga część nie odbiega za bardzo od pierwszej. Owszem, dobrze jest jak poziom rośnie, ale stabilizacja też jest potrzebna. Nie wiem czy 2 tom jest lepszy od pierwszego, ale na pewno nie jest gorszy,

Nadal mamy tę samą lekkość słowa i pióra. Trochę humoru i trochę dramaturgi. Mamy związek któremu kibicujemy i jednocześnie widzimy mnóstwo problemów i chwała Bartsch za to że niczego nie przyśpiesza, tylko pozwala wydarzeniom płynąć w sposób naturalny i zdrowy. Autentyzm to klucz do sukcesu tej serii. Wszystko jest tak rzeczywiste, że autentycznie wciągasz się w losy bohaterów, a zarazem wciągające i nie banalne. 

No i jest Elyas. Nie jest idealny, ale ma w sobie coś, co powoduje, że pewnie wszystko bym mu wybaczyła. 

Pamiętacie też mailowego przyjaciela Emley, znów wkroczy do akcji.

Zima koloru turkusu to bardzo dobra kontynuacja bardzo dobrej powieści, która pokazuje jak jak historie New Adult powinny wyglądać. Prawdziwa, zabawna, pełna emocji. Taka, w której bohaterowie działają logicznie, gdzie nie ma niepotrzebnej dramaturgii, taka których chciałabym więcej. Gdzie autorka się rozwija, rozumie swoich bohaterów, wie do czego dąży i jak przekazać to tak by czytelnicy jej uwierzyli.

Nie ma książek idealnych, ale w swojej kategorii powieść Cariny Bartsch jest definitywnie godna uwagi. 


Poza tym śmiem twierdzić, że te okładki są świetne.



Za książkę dziękuję:




8 komentarzy:

  1. Świetna książka :D Zarówno ta, jak i jej poprzedniczka bardzo mi się podobały :D Uwielbiam takie książki, przy których można się nieźle pośmiać :D

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idealne wyczucie humoru i dramaturgii normalnego życia :D

      Usuń
  2. Kiedy jesienna aura napawa przygnębieniem jest to idealna książka na podniesienie poziomu hormonów szczęścia.:)
    kocieczytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się spodobała okładka. I wydaje mi się,że gdzieś ją widziałam, ale nie jestem pewna. Mam nadzieje,że kiedy ją przeczytam.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :D
    http://okularnicaczyta.blogspot.com/2017/10/recenzja-ksiazki-making-faces-amy-harmon.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Okładki faktycznie coś w sobie mają i zdecydowanie przykuwają wzrok :) Planuję sięgnąć zarówno po pierwszy, jak i drugi tom i mam nadzieję, że mi się spodobają.

    Read With Passion

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, można się mile zaskoczyć. Mam nadzieję, że ci się spodoba.

      Usuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia