W zeszłym tygodniu premierę miała książka dla mnie bardzo ważna, bo przełomowa w mojej blogerskiej karierze. Mój pierwszy patronat. I jeśli śledzicie mnie na Instagramie, to wiecie, że dużo o tym mówiłam. Korzystając jednak z chwili wolnego, postanowiłam, że takie wydarzenie zasługuje też na pełną recenzję tutaj. Tak, wróciłam, mam nadzieję na dobre. Ci z Instagrama wiedzą, że mam nową pracę, która troszkę mnie przez ostatnie tygodnie pochłonęła, ale nowa powieść mojej ulubionej autorki jest idealną okazją do powrotu!
Kate Bailey nie przepada za ludźmi. Woli spędzać czas samotnie, nad jeziorem, gdzie może cieszyć się ciszą i spokojem. Właściwie sama więc nie wie, dlaczego dała się namówić swojej najlepszej przyjaciółce Alanie na udział w zajęciach, podczas których powstaje popularny szkolny podkast. A już na pewno nie spodziewała się, że to ona go poprowadzi. Na żywo. I co, ma teraz odbierać telefony i udzielać porad na antenie? Ha, ha.
Wygląda jednak na to, że Kate dobrze sobie – nomen omen – radzi w narzuconej roli. Komplikacje pojawiają się, gdy odbiera telefon od anonimowego chłopaka, który prosi o pomoc w sprawie swojej sekretnej miłości. Dziewczyna jest przekonana, że rozmawia z super przystojnym Diegiem Martinezem o Alanie, swojej najlepszej przyjaciółce. Bardzo się cieszy ze szczęścia koleżanki, ale wkrótce sama odkrywa, że rodzi się w niej uczucie do Diega. No tak, łatwo i przyjemnie jest doradzać innym, trudniej zastosować te rady w swoim własnym życiu…
Czytałam wszystkie dotąd wydane książki Kasie West i mówiąc o każdej z nich mam zawsze ochotę zacząć od tego samego: jaka ta książka przyjemna, jak lubię tę pisarkę i jak z utęsknieniem czekałam na kolejną. I mam wrażenie, że głupio się powtarzam, ale prawda jest taka, że zawsze czuję to samo. Radość, że kolejna książka trafiła w moje ręce i że po raz kolejny się nie zawiodłam.
Moja przygoda z powieściami West trwa już ponad półtora roku, 8 książek a ja za każdym razem czuję tę samą ekscytację i jeszcze się nie zawiodłam. Owszem nie wszystkie podobają mi się tak samo, ale w każdej odkrywam coś nowego.
Przy Słuchaj swojego serca odczuwałam lekką presję, bo to mój patronat i co jeśli okaże się niewypałem?
Akcja powieści zaczyna się zaraz na początku roku szkolnego, mimo to ma jeszcze wakacyjny vibe i to powoduje, że osadzona jest w takim przyjemnym przełomie pór roku stanowiąc idealną lekturę na gorące, jeszcze letnie dni.
Pomyślałam, że skoro to mój pierwszy patronat ocenie ją w kategoriach w jakich oceniałam książkę, od której cała ta moja "blogerska kariera" nabrała tępa czyli jak w przypadku Służących.
Po pierwsze tempo w jakim czytałam. Zawsze w jakiś sposób ma to wpływ na moją ocenę. Jeżeli nie czytam płynnie, męczę powieść, to dla mnie znak, że to nie jest dobra lektura, albo przynajmniej nie jest dla mnie. W przypadku wszystkich książek Kasie West poświęciłam na nie mniej niż jeden dzień. Często gdy zaczynałam czytać nie mogłam się oderwać i tak naprawdę były to książki na jedno posiedzenie. Tak też było w tym przypadku, gdy się wkręciłam nie mogłam przestać. West pisze tak, że ani na chwile się nie męczymy, idealne rozłożenie akcji, rosnące napięcie, ciekawość powodują, że gładko płyniemy przez treść i nawet nie zauważamy kiedy następuje koniec.
Po drugie fabuła i pomysł. Charakterystyczna już dla powieści obyczajowej jest niewielka oryginalność. Wszystko oparte na tych samych schematach z niewielkimi zmianami jest na porządku dziennym. Wszędzie te same motywy chyba od czasów Szekspira, wiec z zasady pomijam brak oryginalności jako minus. Książki Kasie West, i nie pomijając tej, są przewidywalne, ale w takim przyjemnym sensie, że wręcz oczekujemy, że zakończą się w określony sposób. Z Słuchaj swojego serca West jednak idzie krok dalej. Po pierwsze jako motyw przewodni wybrała szkolny podcast, z którym osobiście w książkach nie miałam do czynienie. Bardzo fajnie przyglądać się takiemu projektowi i temu jak młodzież sobie z nim radzi. West w iście szekspirowskim stylu wplata tu też motyw zwaśnionych rodzin, co oczywiście nie jest niezauważone, bo to Szekspir, ale w zabawny i nie tak oczywisty sposób go prowadzi. Te dwa elementy były w bardzo fajny sposób wykreowane, że nawet romans, który jest tu kluczowy i tak przewidywalny nie jest tak do końca najważniejszy. Całe szczęście. Chociaż powiem Wam, że jest tak uroczy i absolutnie prawdziwy, że w żaden sposób nie ustępuje innym fabularnym elementom.
Styl. Mam obsesję na punkcie stylu i nawet najlepiej zapowiadająca się książka, jak jest napisana kijowo, nie ma u mnie szans. Z Kasie West nigdy nie miałam problemu. Pisze tak, że jej wszystkie banalne zagrywki wybaczam. Miałam wrażenie jakby naprawdę wiele wiedziała na punkcie podcastu, to jak opisywała jezioro sprawiło, że też się trochę w nim zakochałam. Nawet w tej pierwszoosobowej narracji daje się wyczuć głosy innych bohaterów. Jakbym miała określić w trzech słowach jej styl napisałabym: lekki, łatwy i przyjemny. Tylko że w najlepszym tych słów znaczeniu. W żaden sposób nie jest banalny i prosty. Nie popełnia głupich błędów tak często przeze mnie zauważanych w powieściach YA, gdy bohaterowie sami sobie przeczą, gdy mówią i zachowują się nieadekwatnie do wieku. Mam wrażenie, że Kasie West po prostu doskonale rozumie czego literaturze YA potrzeba.
A potrzeba jej dobrych bohaterów. Charakterystyczne dla jej książek są bohaterki lekko zagubione w różnych aspektach dorastania i które starają się odkryć właściwą drogę na przestrzeni powieści. Kate pozornie do nich nie należy, wie co chce robić w życiu, ma swój cel, jednak jak szybko zauważamy, żyje w bańce komfortu a dorastanie polega na wychodzenie poza bezpieczną strefę, nawet jeżeli pierwszym krokiem jest szkolny podcast. Jasne, że Kate może momentami irytować, ale umówmy się, tacy są nastolatkowie. Ma za to masę uroku i faktor który pewnie wielu osobom pozwoli się z nią utożsamić. Poza tym mamy świetną przyjaźń, Alana jest szczera, zabawna i z łatwością mogłaby pociągnąć własną powieść. Mamy przystojnego bohatera, który skradnie serce niejednej osobie i o dziwo nie musiał być to klasyczny bad boy by nasze serce zabiło mocniej. Jest też szekspirowski Romeo. Jest fajna relacja rodzinna, i chociaż rodzice nie są tak widoczni to masa kuzynostwa to rekompensuje. Bohaterów West po prostu bardzo się lubi. Nie ważne na którym planie stoją i tak maja swoje miejsce i mogą zaskoczyć.
Słuchaj swojego serca to idealna powieś wakacyjna, ale nie ograniczajcie się tylko do lata, jeżeli trafiliście na tę recenzję za późno. To książka wywołująca uśmiech na twarzy i ciepełko w serduchu. Książka, którą z pewnością kochałabym jeszcze bardziej będąc w wieku bohaterów, a która teraz wywołuje u mnie przyjemny sentyment za tym jak było. Po prostu to lektura dla każdego.
Jeżeli szukacie powieści, która wywoła u was uśmiech, to mam niebywała przyjemność potwierdzić, że najnowsza powieść Kasie West jest jak serdeczny uścisk od autorki dla czytelnika. Nie zawodzi. Jest dobrze jak zawsze.
No i tylko spójrzcie jak moja kolekcja teraz cudnie wygląda.
A ponieważ nadal nie straciłam zaufania do Kasie West mam nadzieję, że kolekcja będzie tylko rosła!
Recenzje innych książek Kasie West: Chłopak z innej bajki, Chłopak na zastępstwo, Chłopak z sąsiedztwa, PS. I Like You, Miłość i inne zadania na dziś
Za książkę i możliwość objęcia jej patronatem dziękuję:
Nigdy nie słyszałam o tym cyklu. Raczej nie moja bajka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle mnie przekonałaś do książek tej autorki! :D Koniecznie muszę nadrobić te lektury! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Oliwia z oliviaczyta.blogspot.com
Zaciekawiła mnie z chęcią po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
https://xgabisxworlds.blogspot.com/
Mam tę książkę w planach :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i chłodu na upał podsyłam!
rozchelstanaowca.blogspot.com
Przede wszystkim gratuluję patronatu! ;) A książkę niedawno przeczytałam i podobała mi się! :D
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Kasie West pisze tak, że naprawdę trudno oderwać się od lektury i "Słuchaj swego serca" jest tego doskonałym przykładem. Lekka, przyjemna powieść na koniec lata (choć nie tylko), którą polecamy wraz z Tobą. Podcasty jako motyw przewodni to naprawdę oryginalny pomysł! :)
OdpowiedzUsuń