Powiem szczerze, te blogmasowe recenzowanie jest trudniejsze niż myślałam. Cieszę się jednak, ponieważ mam motywację, by podzielić się z wami książkami, które już dawno powinny się tu pojawić. Mimo, że do Wigilii zostało 9 dni, myślę, że w jakimś stopniu zachowam porządek blogmasowy na tym blogu. Notki będą się pojawiać rzadziej, ale z pewnością regularniej niż przed grudniem.
Dziś znów przychodzę z książkową serią. Tym razem jednak nie jest to jakaś tam seria, a książki które uważam za wyjątkowo dobre. Już zaspoilerowałam swoją opinię... Przeczytałam je w lecie i już dawno powinna się tu pojawić recenzja, ale miałam zbyt dużo na głowie by wtedy o tym myśleć. Ale czy nie ma lepszego momentu na porządki niż koniec roku?
seria "Dotyk Julii" Tahereh Mafi
Powinnam się już dawno nauczyć, że nie powinno się oceniać książki po tym kto po nią sięga. Gdybym tak jak zawsze oceniała po okładce, nie tylko przeczytałabym je dawno temu, ale pewnie miała na własnej półce (co musi się zmienić)...
„Nie możesz mnie dotknąć – szepczę. Kłamię – oto, czego mu nie mówię. Możesz mnie dotknąć – oto, czego nigdy nie powiem. Proszę, dotknij mnie – oto, co chcę powiedzieć”.
Nikt nie wie, dlaczego dotyk Julii zabija. Bezwzględni przywódcy Komitetu Odnowy chcą wykorzystać moc dziewczyny, aby zawładnąć światem. Julia jednak po raz pierwszy w życiu się buntuje. Zaczyna walczyć, bo u jej boku staje ktoś, kogo kocha.
Ponownie mamy dystopię, ponownie mamy wybraną i ponownie mamy romans. I to wszystko spowodowało, że powiedziałam tym książkom "nie" na samym początku. Później jednak dotarło do mnie co to znaczy, co znaczy moc Julii i jak wielki potencjał ma taka książka.
Dotyk który zabija przecież dyskwalifikuje Julię jako wybrańca bez podstaw. A skoro ona ma taką moc, to znaczy, że też dystopia powinna mieć jakiś sens. A jeżeli wszystko jest dobrze przemyślane, to może i romans też da się znieść.
Wszystko jednak tak bardzo w zarysie przypominało Niezgodną... Na szczęście nic nie było takie samo.
Pierwszą rzeczą z jaką się spotkacie sięgając po te książki będzie styl. Tahereh Mafi swoim pisarstwem sprawiła, że książką jest jak żadna inna tego gatunku. Jest wyjątkowa. Posiada w sobie coś bardzo oryginalnego. Autorka bawi się, czaruje słowem. Ma nad nim pełną kontrolę. To styl spowodował, że zafascynowałam się tymi książkami na pierwszym miejscu. Już po pierwszych zdaniach wiedziałam, że czegoś takiego nie czytałam. Zauroczyłam się językiem, który ostatnio stał się dla mnie jednym z najważniejszych wyznaczników jakości. Szybko też odkryłam, że chociaż pod tą powłoką może kryć się później płytka i mało ciekawa historia, o pisarstwie Mafi nie powiem złego słowa.
Na szczęście się myliłam. Jest tu coś więcej.
Mimo, że książka opiera się na schematach młodzieżowej dystopii, posiada w sobie tyle cząstek Tego Czegoś, które powodują, że każdą sytuację, każdą myśl "hmm gdzieś to już czytałam" odsuwam na bok. Ponieważ nie można w dzisiejszych czasach i przy nadmiarze książek wymyślić czegoś w pełni oryginalnego. Każdy naturalnie popada w schematy, a jeżeli dużo czytasz, to zawsze znajdziesz cząstkę czegoś starego w czymś nowym.
Ale cała seria Dotyku Julii stała się dla mnie czymś do czego będę porównywać wszystko inne a nie czymś co będzie porównywane. Ponieważ, już teraz i po pewnym czasie od ich przeczytania, mogę śmiało stwierdzić, że jest to jedna z moich ulubionych dystopii, fantastycznych serii. Ponieważ po przeczytaniu całości nadal czuję niedosyt. Ponieważ już teraz chcę do niej wrócić z naręczem kolorowych karteczek, zaznaczyć ulubione fragmenty. Chcę mieć całą kolekcję na swojej półce, w centralnym miejscu i móc wracać do nich kiedy tylko będzie taka możliwość.
To czym jeszcze zaskoczyła mnie Mafi to sposób kreacji bohaterów. Mimo sporej krytyki z jaką się spotkałam przy ocenach Julii, uważam, że Mafi zrobiła wszystko, by każde jej zachowanie było dobrze uzasadnione. Ponieważ jeżeli nie rozumiesz postępowania Julii nie wczytałeś się dostatecznie w tekst, nie czytasz między wierszami i nie rozumiesz psychiki ludzkiej. Ponieważ Mafi w sposób perfekcyjny przedstawiła postać młodej dziewczyny, która nie potrafi żyć między ludźmi i zachowywać się racjonalnie, ponieważ całe życie żyła poza społeczeństwem, wyalienowana przez swój dar. Człowiek nie funkcjonujący w społeczeństwie uczy się wolniej i nie rozumie świata. I taka jest Julia. I gdy wczytacie się w to co autorka pisze, zrozumiecie, że zachowanie które irytowało was w Tris, Katniss, Belli i każdej popularnej książkowej bohaterce, tu jest uzasadnione.
Mamy też ten obiecany romans i miłość. I chociaż każdy z nas spodziewa się tego od początku, z pewnością nie jest gotowy na to co dostanie. I o dziwo romans jest tu dla mnie niezwykle mocnym argumentem do przeczytania książki. Ponieważ znów dostałam coś czego się nie spodziewałam.
Są jeszcze inni bohaterowie. Wspaniale ukształtowane postacie drugoplanowe zarówno dobre jak i złe. Jest napięcie, intryga, dramat i nadzieja. I wszystko okraszone świetnym słowem.
I jest On.
I chociaż bardzo chciałabym wam więcej napisać, wiem, ze nie mogę. Ponieważ, każdy powinien sam poznać historię Julii. Jego. I chociaż kusi mnie by napisać coś więcej i wiem, ze to więcej by was bardziej zainteresowało, nie chce niczego psuć. Ponieważ nie ma większej przyjemności w czytaniu, niż odkrywanie wszystkiego samemu.
Mamy też intrygę, walkę (jak w każdej dystopijnej powieści), rewolucję i poszukiwanie lepszego świata. I wszystko się zgadza. I chociaż nie mamy spektakularnych batalistycznych walk, ponieważ Mafi woli się skupić na bohaterach i tak jest ciekawie. I tak się dużo dzieje. I tak będą ofiary i to w różnym znaczeniu.
Dzięki Tahereh Mafi spędziłam czas w świecie, który nie powinien mnie tak fascynować, z historią, którą nie powinnam tak lubić. Dzięki Mafi, a że jestem niepoprawną kolekcjonerką fikcyjnych crushów, zyskałam nowy, książkowy obiekt westchnień. I gdyby nie to, że nadal czekam na swojego Gilberta Blythe, pewnie już wypatrywałabym Jego. I tak bardzo chciałbym wam więcej napisać, ale tak bardzo nie chcę niczego psuć.
I może powinnam zakończyć tutaj. Skończyć z "ochami" i "achami". Ponieważ ile miłośników serii, tak pewnie znajdzie się wielu, którym się ona nie spodoba. Jednak ja całkowicie jestem pod urokiem. Kompletnie nieobiektywnie zachwycam się tą serią, która stanowczo była za krótka. Która powinna trwać. Której chcę więcej.
Ponieważ się tego nie spodziewałam, ponieważ myślałam, że to głupia książka dla nastolatków. Ponieważ jest to tak dobrze napisane, oryginalne, emocjonalne, pełne metafor, które trafiają do serca,
I chociaż wiem, że powinnam podejść do niej na trzeźwo, nie chcę, bo dla mnie w czytaniu liczą się emocje. I nawet gdy książka nie jest wyjątkowa, jeżeli ją czuję, przeżywam i zostaje ze mną na długo - to mi wystarczy.
za całą serię
bo mi wolno
Przypominam, że na facebooku dalej, aż do Wigilii możecie codziennie czytać moje mini recenzje opowiadań z Podaruj mi miłość. Zapraszam!
też od początku nie miałam ochoty na Dotyk Julii z podobnych powodów co ty, ale z każdą kolejną pozytywną recenzją przekonuję się do przeczytania tej serii :)
OdpowiedzUsuńTeraz jest dużo książek o bardzo podobnych wątkach i bohaterach, dlatego ważne jest, żeby pisać chociażby w innym stylu, bardziej przystępnym językiem. Zainteresowałaś mnie tą książką, bo skoro jest inna niż wszystkie, to musi być bardzo dobra, a nie tylko dobra :)
OdpowiedzUsuń