Jak co roku także i w tym postanowiłam przyjrzeć się filmom Oscarowym. Wszystkim 10 nominowanym do najważniejszej nagrody za najlepszy film oraz tym, w których grali nominowani aktorzy. Będę dzieliła się z wami niedługimi recenzjami zbiorczymi i ma nadzieję, że do ceremonii sie ze wszystkim uporam.
Dziś pod lupę biorę dwa filmy z panem Tomaszem Tomem Hardym. Tak różne od siebie jak to tylko możliwe, w każdym najmniejszym nawet detalu. Tom to jedyne ogniwo wspólne.
Mad Max: Na drodze gniewu
Nigdy nie byłam fanką Mad Maxa. Ok, nigdy nie oglądałam Mad Maxa. Nie wiedziałam na co się porywam, nie wiedziałam czego oczekiwać. Zwiastun coś mi tam nakreślił i powiem wam, dostałam to co podejrzewałam że dostanę - dwie godziny jazdy bez trzymanki.
Mad Max mówi obrazem i dźwiękiem. To ten typ filmów, których fabuła schodzi na drugi plan a liczy się tylko to by było widowiskowo, spektakularnie. Umówmy się - Mad Max nie ma fabuły. Człowiek bez wysiłku wie o co chodzi i jedyne problemy z nienadążaniem za akcją są spowodowane tym, że wszystko co sie dzieje, dzieje się bardzo szybko. Akcja nie zwalnia ani na moment. Przez 2 godziny mamy jedną wielką napierdalankę. Nie boję się użyć tego słowa. Mad Max to nic innego jak potężna zabawa w kota i myszki a raczej myszkę koty. Wielki pościg wątpliwej konstrukcji samochodami, które prowadzą wątpliwego pochodzenie ludzie-nieludzie. Przez dwie godziny jedyne co widzimy to pustynia, jakiś jeżdżący złom i wykrzykujący wszystkie swoje teksty aktorzy, z których ponad połowa siebie nie przypomina.
Co więc taki film robi w zestawieniu najlepszych filmów roku? A to, że po jego obejrzeniu ocierasz niemal pot z czoła i mówisz "wow". Mad Max to widowisko efektów. To jak pudełko wypchane słodyczami, gratka dla każdego który oczekuje od filmu by było wszystkiego dużo, by się działo, by było ciekawie. Pomimo tego przepychu twórcom Mad Maxa udało się jednak zachować pewien rodzaj surowości. Oglądając ten film po prostu w to wierzysz, w pewien sposób, mimo swojej nieprawdopodobności, wszystko jest całkiem realne. Takie proste a zarazem nikt nie przebierał w środkach. I nawet ziejąca ogniem gitara jest tu na miejscu. Wszystkiego dużo, ale i bez przesady.
Do tego całkiem ciekawy duet Hary'ego i Theron nadaje filmowi dodatkowych walorów, Jednak nie oszukujmy się, nie ma tu czasu na rozwój postaci, na rozwój fabuły - liczy się akcja i nie zwalniamy do samego końca.
I może to przeszkadzać widzom, którzy oczekują od kina głębokich przeżyć. Tu nie doznasz katharsis i niczego się nie nauczysz, ale będziesz miał przyśpieszone tętno, twoje źrenice sie rozszerzą a koniec końców na twarzy zakwitnie uśmiech i kiwniesz głową z aprobatą. Obiecany chaos i przepych został nam dany z nadwyżką.
Najlepszy film Doug Mitchell, George Miller |
Najlepszy reżyser George Miller |
Najlepsza charakteryzacja |
Najlepsza scenografia Colin Gibson, Lisa Thompson |
Najlepsze efekty specjalne Andrew Jackson (XIV), Tom Wood (IV), Dan Oliver (II) i Andy Williams (II) |
Najlepsze kostiumy Jenny Beavan |
Najlepsze zdjęcia John Seale |
Najlepszy dźwięk Ben Osmo, Chris Jenkins,Gregg Rudloff |
Najlepszy montaż Margaret Sixel |
Najlepszy montaż dźwięku David White, Mark A. Mangini |
Zjawa
Amerykanie mają pewnego rodzaju kompleks historii, a raczej potrzebę gloryfikacji historii. Przynajmniej tak było do pewnego czasu. Teraz jeżeli chcesz zasłynąć musisz zrobić coś zgoła innego. Musisz uderzyć w najczulszy punkt, musisz pokazać człowieka takiego jakiego nie chcemy oglądać.
Ten film zasłynął jednak nie tylko dzięki podjętej tematyce. Pytanie jest bowiem jedno: Czy Leo dostanie Oscara? Zanim jednak przejdziemy do występu Leonarda wypada skupić się na filmie. Na początku sądziłam, ze będzie to jakaś etniczna walka rdzennych amerykanów z najeźdźcami, hardcorowa Pocahontas. Zjawa to jednak nic z tych rzeczy. Jeżeli mamy doszukać się tu głębszego dna to może dojrzymy tu upadek moralności, walkę człowieka ze samym sobą i z drugim człowiekiem, zezwierzęcenie. Film jest w sensie moralności bardzo mocną produkcją.... Nie, wybaczcie, nie będę tu doszukiwać się fabularnych metafor i głębszych sensów. Zjawa to niestety niezwykle nudny film. Nawet nie tyle męczący, co przez 2,5h człowiek zaczyna myśleć o wszystkim tylko nie o tym co jest na ekranie. Niestety. Nudy.
Więc ponownie pada pytanie: dlaczego dostał tyle nominacji? Ponieważ mimo swej nudności film jest niemal doskonały. Ponieważ każdy z elementów, a tylko rozłożenie go na czynniki pierwsze pozwala go należycie docenić, jest dopieszczony. I w tym kontekście robi spore wrażenie.
Po pierwsze charakteryzacja za którą biję pokłony. Fenomenalne kostiumy. Zdjęcia które są fantastyczne. Wspaniały dźwięk. I aktorstwo.
Tom Hardy jest kapitalny. Mój podziw dla niego rósł z każdą sceną, którą kradł dla siebie. To jest człowiek, dla którego nie ma wyzwań niemożliwych, człowiek tak przekonuje, że mimo uwielbienia dla jego osoby, tu go nienawidzisz.
No i jest jeszcze Leo. Możemy się śmiać z jego pościgu po Oscara, ale prawda jest taka, ze od samego początku go krzywdzono. Gdy za rolę w Co gryzie Gilberta Grape'a nie dostał Oscara Akademia udowodniła, ze jest z nimi coś bardzo nie w porządku. Rola w Zjawie to majstersztyk. Nie oszukujmy się, Leo zrobił tu absolutnie wszystko co się da. Wycisnął swoja postać do granic. Jeżeli teraz się nie uda, to proponuję by w następnym filmie odrąbał sobie na ekranie rękę i zjadł ją na surowo.
Najlepszy film Alejandro González Iñárritu,Arnon Milchan, Keith Redmon, Mary Parent,Steve Golin |
Najlepszy aktor pierwszoplanowy Leonardo DiCaprio |
Najlepszy aktor drugoplanowy Tom Hardy |
Najlepszy reżyser Alejandro González Iñárritu |
Najlepsza charakteryzacja |
Najlepsza scenografia Hamish Purdy, Jack Fisk |
Najlepsze efekty specjalne Rich McBride (I), Matthew Shumway, Jason Smith (XVIII) i Cameron Waldbauer |
Najlepsze kostiumy Jacqueline West |
Najlepsze zdjęcia Emmanuel Lubezki |
Najlepszy dźwięk Chris Duesterdiek, Frank A. Montaño, Jon Taylor, Randy Thom |
Najlepszy montaż Stephen Mirrione |
Najlepszy montaż dźwięku Lon Bender,Martín Hernández |
Tak jak pisałam wyżej, w każdym z elementów film był niemal na dziesięć. I nawet wizja Alejandro González Iñárritu ma w sobie coś ujmującego, może to nie jego wina, ze ten sensualizm i dramatyczność była tak strasznie nudna.
Zgadzam się tak bardzo:D jak Leo nie dostanie Oscara to nie wiem, sama sobie odgryzję i zjem rękę na znak protestu :P polecam filmik, mega ciekawy : https://www.youtube.com/watch?v=JJONDzBV2w0
OdpowiedzUsuń