Dziś trochę później niż zazwyczaj, ale przygotowania do Świąt są już na ostatniej prostej. Na szczęście resztę postów do końca tygodnia mam niemalże gotowe, więc nie powinno być wielkich opóźnień! Na teraz mam dla Was kolejną literę alfabetu. Czas na E!
Eliza ma 18 lat i jest prawdziwą ekscentryczką i nerdem, a do tego boryka się z chorobliwą nieśmiałością oraz brakiem jakichkolwiek znajomych. Drwiny, wyzwiska, przemykanie pod ścianami i nieustanne okupowanie swojego pokoju - tak wygląda jej życie w realu. W internecie za to jest LadyKonstelacją, ekstremalnie popularną na całym świecie autorką komiksu Morze potworne. Ma tam też swoją niewielką, ale wierną grupę wsparcia. Funkcjonuje więc właściwie tylko w sieci, rzeczywistości poświęcając tak mało uwagi, jak tylko się da.
I wtedy do jej szkoły trafia Wallace, były futbolista, a obecnie fan Morza potwornego i twórca fanfików na jego temat, który sprawia, że Eliza zaczyna dopuszczać do siebie myśl o życiu poza siecią. Hm, może związki międzyludzkie mają jakiś sens?
Ona i Wallace stają się sobie coraz bliżsi, dziewczyna nie chce jednak ujawnić mu swojej tajemnicy. Problem w tym, że z sekretów nigdy nie wynika nic dobrego i przez nie cały kruchy świat Elizy może runąć z hukiem… I jak wtedy stawić czoła swoim lękom? Jak pokonać własne potwory? Czy da się być blisko z kimś w realu?
To będzie szybka recenzja, ponieważ muszę wracać do wieszania miliarda bombek na choince.
Czasami zdarza się tak, że całkiem przypadkowo odkrywamy książki idealne, czasem się tego spodziewamy. Przeczytałam w tym roku wiele książek, z różnych gatunków. Były książki dobre, bardzo dobre i złe. Gdy na swoja olejną lekturę wybrałam Elizę i jej potwory miałam trochę nadziei, że trafię na coś w moim guście, do czego może kiedyś wrócę. I tak tez się stało.
Nie ukrywam, że jestem trochę nerdem. Siedzę w fandomach, wiem z czym się co je. Dlatego nie trudno było mi postawić się zarówno na miejscu Elizy jak i jej fanów. Niesamowite było to co osiągnęła, komuś kto nigdy nie zaangażował się w żadną fanowska twórczość trudno jest pewnie zrozumieć potęgę internetu, ale to kim była Eliza dla jej fanów jest niesamowite. Nie tylko tworzyła kapitalny komiks, ale jeszcze potrafiła zrobić z tego biznes. Czytały ją miliony, miała własny sklep, zarabiała całkiem nieźle. Wydaje się, że miała życie pod kontrolą. Z tym, że niestety tylko to internetowe. Ile jest prawdy w książce Zappii o wielu z nas, którzy czują się bezpiecznie przed ekranem komputera, ale w realu całkowicie sobie nie radzą. Myślę, że wielu czytelników znajdzie w Elizie coś z siebie. Może nie aż tak radykalnie w moim przypadku, ale w wielu kwestiach potrafiłam się z nią utożsamić jak również zrozumieć jej postępowanie.
Wallece to bardzo ciekawa postać, jego relacja z Elizą jest taka czysta, taka prosta, że absolutnie im kibicowałam. Oczywiście, czasami mi się skręcały wnętrzności bo ja wiem coś czego on nie wie, ale jak pisałam wyżej, rozumiem Elizę.
Książka bardzo fanie oddaje też tę drugą stronę Elizy. Mamy fragmenty przypominające internetowy czat. Mamy co ważniejsze rysunki Elizy i powiem wam szczerze, z pewnością, gdyby ona była prawdziwa, byłabym jej fanką.
Uwielbiam, gdy w książce, szczególnie o jakiejś specyficznej, artystycznej tematyce nie mamy tylko zbitego tekstu. To bardzo fajnie działa na wyobraźnię i ułatwia wczucie się w fabułę.
Poza tym akcja, może dlatego, że naprawdę umiałam się w nią wczuć, naprawdę mnie wciągnęła. Zappia pisze bardzo dobrze, tworzy odpowiednie napięcie. Umiejętnie balansuje między światem realnym a wirtualnym.
Myślę, że wielu z Was również było fanami czegoś, czy to zespołu, aktora, filmu, komiksu, książki. Często bierzemy coś za pewnik. Wydaje nam się, że skoro ktoś coś tworzy to powinien być wdzięczny za to że ma fanów, czasami umyka nam, że za tym wszystkim toją ludzie. Prawdziwi, z prawdziwymi uczuciami i problemami. Nawet jeżeli to tylko jakiś tam bezimienny twórca fan fiction. Ta książką daje tego dobrą perspektywę.
Poza oczywistym, nakreślonym w opisie problemie pogodzenia wirtualnego życia z realnym, książka bardzo umiejętnie, choć może nie w sposób oczywisty porusza jeszcze inną tematykę. Eliza może nie zdawać sobie sprawy z tego, że jej problemy mogą mieć głębsze podłoże. Mam wrażenie że w naszym kraju lęk społeczny to nadal taki niezbadany temat. Mówi się że ktoś jest nieśmiały, albo przewrażliwiony, albo nieogarnięty życiowo. Tymczasem często wynika to m.in. z psychiki. Zappia dotyka tego tematu tak, że dopiero po pełnej lekturze możemy mieć pełen obraz Elizy. Dopiero wtedy poznamy metaforykę tytułu książki. Książka jest dużo mroczniejsza niż nam się zdaje.
Ta książka po prostu do mnie trafia. To totalnie coś w moim stylu. Podobne miałam z Fangirl Rainbow Rowell. Niektóre książki są po prostu pisane dla nas i ta nią była.
Już od pierwszych stron mi się podobała, już od samego początku zaciekawiła mnie na tyle, że z żalem odkładałam ją gdy musiałam akurat zrobić coś innego.
Jedna z fajniejszych książek które czytałam w tym roku, coś do czego z pewnością wrócę.
To taka wielopłaszczyznowa powieść ubrana w szaty obyczajówka YA, ale pod tą okładką znajdziecie historię o artystce, o walce z samym sobą, ze swoimi lękami i potworami, o wychodzeniu poza swoją strefę komfortu, o miłości i przyjaźni, o dorastaniu. I być może, tak jak ja, odnajdziecie w niej cząstkę siebie.
Nawet nie wiem jakim cudem udało mi się stworzyć tę recenzję, dzisiejszy dzień to szaleństwo! No i chyba to też ostatnia recenzja w tym roku!
Jutro znów będę hejtować!
Dni do Świąt:
Idealnie się składa, że to to zdjęcie wypadło na dziś. Lubisz je? Zrób to też na Instagramie. I koniecznie zostaw obserwację, bo mam dla Was super rozdanie!
Mam tę książkę w planach i jestem ciekawa jak ja ją odbiorę. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo interesująco brzmi Twoja recenzja.:)
OdpowiedzUsuń